Mam znakomite wiadomości.
Dziś rano bez trudu kicia podwórkowa pozwoliła się złapać do transporterka.
Korzystając z uprzejmości lecznicy (opóźniona płatność), zabrałam dziś Panią karmicielkę i jej obydwie chore podopieczne do lekarza. TŻ, który był nam kierowcą, wykazał się anielską cierpliwością: byłam pewna, że lecznica jest czynna od 9 w soboty i czekaliśmy godzinę na otwarcie
Pusia w dziennym świetle wyglądała jeszcze gorzej, niż wczoraj wieczorem. Silne odwodnienie, bladość... Szybkie badanie krwi (zrobione na cito w szpitalu) + kilkugodzinna kroplówka. Wyniki bardzo mnie zaskoczyły. NERKI I WĄTROBA W NORMIE!!!

Za to leukocyty 40 tysięcy, straszny stan zapalny. W pyszczku paskudne narośla na dziąsłach, czerwone, węzły chłonne wielkie.
Decyzja: pilnie antybiotyk i konieczne wycięcie narośli, oczyszczenie (jako rozwiązanie doraźne - ok. 150 zł.) lub wycięcie narośli i wyrwanie zębów (kosztowniejsze).
Moim zdaniem jedynie opcja nr dwa ma sens, ten kot prawie zagłodził się na śmierć z bólu.
Mam kilka fotek Pusi zrobionych telefonem, muszę poprosić TŻta o ściągnięcie ich.
Druga dobra wiadomość: kicia podwórkowa, piękna biało-czarna kluseczka, w całkiem niezłej formie - błyszcząca sierść (choć pełna pasożytów), różowe dziąsełka, zdrowe zęby. Nie jadła prawdopodobnie z powodu jakiejś infekcji, która jest już w odwrocie. Dostała tylko Lydium na poprawę odporności i Frontline na pchełki i inne żyjątka. Cierpliwa z niej istota, z godnością zniosła wszelkie zabiegi.