kiedyś widzialam nawet siedzacego przy wejsciu do bloku obok rudego kocurka z mega świerzbem ale nie mogłam go ot tak zwinąc - wiecej go juz nie widzialam, moze był czyjś wychodzący?
napisze Wam co ja kiedys zrobiłam w Zrembie, w budynku w którym pracowałam
juz po wyleczeniu/wysterylizowaniu wszystkich kotek i zabraniu maluchów które zdążyłam zabrac zrobiłam zestawienie kosztów, napisalam pismo oficjalne z pieczatka fundacji i poszłam od razu do dyrektora
powiedzialam mu ze albo nakaze pracownikom nieprzeszkadzanie mi w karmieniu i nierobienie nic kotom - a w zamian za to bedzie mial populacje kotek w scisle okreslonej ilosci bez przybytkow, i dopoki one bede to nie wpuszcza na swoj teren innych, tak mu powiedzialam
a jesli pracownicy je przegonia, to z innego zakladu przyjda kotki niesterylizowane, zaczna rodzic i cala historia zacznie sie od nowa - tyle ze juz beze mnie
w krotkim czasie odnowi mu sie stado, ktore ja ograniczylam
dalam mu to do przemyslenia , zlozylam podanie o dofinansowanie i wyszłam
efekt byl taki ze koty przestaly przeszkadzac, kotka nawet lezala na fotelu w hollu i nikt nie reagowal a pod budynkiem staly miski, ja tylko dowozilam karme a dozorcy karmili
fundacja zostala dofinansowana kwota 300 zł (przedstawilam wyliczenia na ponad 2200 zł) a pan dyr tlumaczyl ze musza tez ludziom pomagac

to wszystko to juz niestety przeszlosc bo budynek i otoczenie burza pod budowe apartamentowców