Korciaczki pisze:Musimy się do czegoś przyznać...: opisałysmy Morkę jak przez różowe okulary, których widać świat piękny i kolorowy. W tej sytuacji tak jednak nie jest, a pisałyśmy o niej jakby o koteczce doskonałej, jedynie z drobnymi niedoskonałosciami, bo same nie mogłyśmy w uwierzyć, że jest aż tak bojaźliwa, az do czasu...
W rzeczywiście Morisia, owszem kochana, mrucząca, towarzyska, jednak bojaźliwa. Nadal boi się brania na ręce, np przy sprzątaniu w klatce. Teraz, dosłownie przed 5minutami wyciągnęłyśmy jaą na "ziemi", by powoli przyzwyczajała się do życia w domu. Co prawda jest to trzecie takie zwiedzanko, do tej pory z sukcesami, to zakończyło się bez powodzenia - kotka spłoszona wskoczyła do szafy i nie chciała z niej wyjść. O tyle dobrze, że była w szelkach i na smychy.
Dostegłysmy w niej odrobinę dzikosci, którą można jednak wyeliminować.
Przed nami długa droga - staranne przygotowaniekoteczki do normalnego życia...
Szukamy rad jak od podstaw, od nowa oswoić kota. Po dzisiejszej sytuacji doszłysmy do wniosku, że popełniłyśmy jakiś błąd...
Zależy nam aby Morka znalazła wspaniały dom, ale na to jeszcze trochę zawcześnie.
Dlaczego tak chcemy by trafiła do domu, choć częsć życia spędziła jako bezdomna?
Morenka pragnie kontaktu z człowiekiem - to widać.
Po drugie - przez piersze dwa dni koteczka leżała w transporterku wtulana w polarowy kocyk, co, jak nam sie wydaje, świadczy o tym, ze po raz pierwszy od jakiegoś czasu jest jej ciepło i moze swobodnie odpoczywać, z czego ewidentnie sie cieszyła...