maggia pisze:Obie macie moje koty.

Nie nie, ja miałam mieć białego i czarnego ale los chciał inaczej. Trafiły do mnie Wojna i Pokój, kolor nie był decydującym kryterium
***
Tydzień Wojny.
Dzień pierwszy.
Na początku był Chaos, potem powstał Świat.
Jakich zmian w życiu ja mam sie spodziewać, skoro u mnie na poczatku zapanowała Wojna?
Bywałam już na wielu frontach, walczyłam z lenistwem, wiatrakami i samą sobą, ale z kotami nigdy.
Owszem, czasem darłam je z rodzicami, czy mam teraz spodziewac sie zemsty?
Nie mam doświadczenia w walce z kotami.
Nie wiem jakie przyjąć strategie, z jakiej pozycji dowodzić.
Postawiłam na partyzankę.
Okop był całkiem przytulny, dopiero co po remoncie mieszkania, spałam jeszcze na podłodze w śpiworze i tam postanowiłam urządzić zasieki.
Zgromadziłam zapasy żywnosci, od południa i wschodu odgradzała mnie ściana nośna, od północy chroniła mnie mała scianka działowa. Wojna mogła nadejśc jedynie z zachodu.
A noc sie zbliżała...
Przyjęłam dogodną pozycję lokując się za poduszką, wpełzłam pod wał ze śpiwora i skryłam pod kocem kryjac się przed potencjalnym nalotem.
Małe kręciło się gdzieś w pobliżu, strzelając ostrzegawczo gilami.
***
Świt. Żyję.
Żyję, ale nie wiem jaka jest sytuacja na froncie.
Powoli, pełna obaw, otwieram oczy.
Małe pręży sie do skoku trzydzieści centymetrów od mojej twarzy.
Wszystkie mieśnie napięte.
Szybko zamknęłam oczy i myślę co dalej.
Jeśli okażę jej, że się boję, uzna swoją przewagę.
Pójdę w niewolę wojenną. Nie o takich zmianach w życiu myślałam...
Jeśli udam, że nic się nie dzieje, uzna, że może robić co zechce.
Będę mieć brodę z kota na zawsze wszczepioną do twarzy.
Kuszące nawet.
Ale to nie ten etap w życiu.
Zostało mi wyjście trzecie.
Najlepszą obroną jest atak.
Skupiłam sie w sobie i mrużąc oczy rzuciłam sie na koteczkę z nienacka.
Uciekła przebierając w powietrzu tylnymi nogami zostawiając mnie w poczuciu zwyciestwa.
Jako, ze świt był wciąż blady, ponownie zasnęłam.
-Ej, zrób tak jeszcze! Zrobisz? – koteczka mi wskoczyla na nogi.
-A co trzeba zrobić, żeby znowu było tak fajnie? – zaczęła drapać mój śpiwór.
-Ale to gdzieś trzeba nacisnąć? – nabrała rozpedu i rzuciła sie na mnie z wysoka.
-A pobawimy sie w kotka i myszke? Ja będę kotek, Ty myszka. Uwaga, poluję! – udało jej się złapać za stopę.
-Raz, dwa, trzy, babajaga paaatrzy! – z entuzjazmem oskalpowała mi czaszkę.
Owszem, pierwszą bitwę wygrałam.
Wyniku drugiej, nie wiedzieć czemu, jakoś już nie pamiętam...