W zasadzie nie powinno się jeździć do schronu nigdy.
Ja nie nadaję się do jeżdżenia do schronu, zżera mnie emocjonalnie.
Nadaję się do zdjęć, bo te umiem robić dobrze, ale żeby je robić, muszę tam być. A będąc, nie umiem powiedzieć, zrobię zdjecia, ale resztę niech odwali ktos inny.
Wrzucanie ogłoszeń do netu nie jest trudne, gdy ma się dosłane gotowe tresci i zdjęcia, wymaga jednak czasu i chęci i systematyczności. Czyli tego samego, czego wymaga prowadzenie pierwszego wpisu w wątku.
Jeśli ktoś chce, by jego wpis był podpięty wyżej pod pierwszy watek - wystarczy poprosić admina. Prawdopodobnie będziemy chcieli podpiąć info z rozliczeniem funduszu.
Jesli ktoś chce przejąć prowadzenie wątku - proszę o taką informację przesłać do admina. Jeśli ktoś chce prowadzić kolejną część wątku, proszę uprzedzic wcześniej.
Proszę pamietac, ze będzie trzeba obrabiać zdjęcia i trzymac ich bazę, i być na bieżąco z kotami w schronie i poza nim. Podstawowe umiejętności obróbki zdjęć mile widziane.
Wyrabiam się z prowadzeniem tego nieszczęsnego pierwszego wpisu, aktualizuję na bieżąco. Pomoc byłaby potrzebna gdzie indziej - w ogłoszeniach, opisach kotów.
Jeśli nie to nie, ok.
Wolontariat to chęć a nie zmuszanie.
W wakacje w schronie nie byłoby nikogo - i coolcaty i ja i magija miewałyśmy nieszczepione malce. Równocześnie i przez dłuższy czas. Ale ktoś jeździć "musiał", bo chciał, bo żal było tamtych kotów, zostawionych samych sobie, bo nie byłoby nikogo przez dwa miesiące kto by tam zajrzał, bo ktoś jeździć musiał.
Nie przywiozłam niczego, żadnej choroby, a moje malce nieszczepione tymczasowe nie chorowały z tego powodu, że jeżdżę. Nie lekkomyślność ale dokładnie przemyślana decyzja. Gdy ryzyko będzie większe a nieszczepione lub niedoszczepione koty w domu, owszem, zastosuję ostrzejsze środki, do niejeżdżenia włącznie.
Ale przestać jeździć na dłużej nie przestanę, bo na kogo mam się obrazić? na te bidy kocie ze schronu? i komu na złość zrobię? kotom?
EDIT uwaga powyższa słuzy tylko i wyłącznie celowi uspokojenia nastrojów i stopowania paniki - schron to nie jakaś bomba atomowa..
Panleuko jest i była zawsze w schronie - dokładnie jak napisała pisiokot w wątku. I zamknąć lecznice, bo przecież tam też trafiają koty z nierozpoznaną albo niejawną jeszcze panleuko, i mogli być tuż przed nami.
STOP PARANOI I PANICE - poproszę.
Bo to już zaczęła być jakaś cholerna spirala paniki.
Teraz osoby na które są ogłoszenia kotów, odbierają telefony od obcych osób, wypytujące o panleuko. Proszę, powiedzcie, co mamy robić, do kogo odesłać, by tłumaczył, tłumaczył... przecież my też mamy swoje prace gdzie nie ma czasu na długie prywatne rozmowy i tłumaczenia telefoniczne, i życia osobiste, i potrzebujemy trochę prywatności.
Do pomagania kotom zniechęcają mnie ludzie. O paranojo, ludzie z forum.
Sorki za osobiste wtręty, ale pracę dla kotów traktuję bardzo osobiście. Inaczej bym tego nie robiła. Kiedys mnie uskrzydlała, ostatnio przestała być pasją a stała się orką na ugorze i w samotności.
Nie przepraszam za pisanie tresci, których może ktoś uznać, nie powinnam na forum, bo... nie wiem sama co bo.
Wolność w granicach niekrzywdzenia.
Gdy mam dość, piszę że mam dość. Mam dość.