bouvi pisze:Co do skaladu jakosciowego, to nie zgadzam sie z Liwia, a to dlatego, ze na rynku karm i tych dla kotow i tych dla psow jest obecnie duza konkurencja, wiem, ze laboratoria badaja wnikliwie jakosc karm konkurencji. Gdyby sklad rzeczywisty nie odpowiadal opisowi, wierzcie mi, ze firma zostalaby oskarzona o niezgodnosc towaru z opisem, co spowodowaloby jej upadek.
Na jakiej podstawie? Doswiadczenia w pracy;) Istnieje taki przepis i wcale nie jest martwy:)
Przepisy przepisami. W starej Unii przepisy były i są, ale na tyle ogólnikowe, że nie przyczyniają się zbytnio do uzyskania rzetelnych informacji. Kreatywność producentów w deklarowaniu składników jest bardzo duża. To właśnie ustawodawca daje im pole do popisu. Przy czytaniu etykietek trzeba znać ten
właściwy KOD i umieć trafnie zinterpretować deklarowane składniki.
Do tego dochodzą często nieprecyzyjne tłumaczenia składu karm w języku polskim. Wystarczy porównać je z deklaracjami składu w języku angielskim albo niemieckim. Na przykład w suchych karmach: turkey by-product, turkey, turkey meal lub trukey by-product meal to w polskich tłumaczeniach często to samo. Różnica jest jednak kolosalna, bo przecież nie wszystko jedno, czy kociak będzie jadł karmę suchą, w której część mięsa to jedynie suszone odpady (śmieci) z rzeźni , czy pełnowartościowe mięso.
Wszystkie definicje można znaleźć w Internecie. Jest wiele rzetelnych opracowań, ale niestety obcojęzycznych (angielski, niemiecki).
W ubiegłym roku w Niemczech ukazała się książka „Katzen würden Mäuse kaufen“ (wolne tłumaczenie: Koty kupowałyby najchętniej myszy), której sprzedaż zablokowano wcześniej na wniosek zainteresowanych stron tymczasowym postanowieniem sądu. Niezmiernie interesująca lektura, oparta na rzetelnie przeprowadzonym „dochodzeniu” na temat większości karm suchych od strony ich składu i produkcji. Nawet mnie samej zjeżyły się włosy na głowie po przeczytaniu tej książki, bo wcześniej nie przyszłoby mi na myśl, że można tak bardzo otumaniać właścicieli.
Pozdrawiam serdecznie