Tez go nazywam Antoinem
Wczorej był wet i dał 2 brzydkie zstrzyki! Maluszek krzyczał i płakał, bo bolało bardzo... z tego wszystkiego we Frani pojawił sie instynkt obronny i z wielkim ogonem zaatakowała weta! Byłam z niej dumna bardzo, ze takim obrońcą maluszków sie stała! Az wet kazał ja zamknąc bo sie bał, ze go pogryzie, bo zębiska szczerzyła i atakowała zeby Antosia w spokoju zostawił! Po zastrzykach Antoni chwilkę zmarkotniał, ale po 5 minutach juz biegał beztrosko z Fraszka, z która jest teraz w najlepsej komitywie! Dzisiaj rano znalazłam w kuwetce jeszcze luźnego kupalka, ale mam nadzieje, ze to juz ostatni! Mały ma apetyt jak wielki kocur! Najgorsze, ze zasmakowało mu jedzenie moich kotek i sie domaga puszki dla dorosłego Kocurka, a nie kittena! A żeby pokazać jaki to on jest duzy pręży sie dumnie

Musze talerzyki chowac na blacie!
Zostawiłam go dzisiaj z kotkami i przyznam, że sie troszke boję...Lusia i Zuzia prychaja na niego i syczą. Zuzia nawet walnęła go wczoraj łapą w plecy...Tyle, ze ona go raczej unika, bo taki biegajacy młokos ja denerwuje. Tymczasem Lusia jest ciekawska i sycząc podchodzi go obwachiwac. Mam nadzieje, że nic zlego sie nie wydarzy...