Usypianie slepych miotow i nie tylko

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 29, 2008 10:13

tangerine1 pisze:Byłam przy uspieniu kilku zwierzat.
Wszystkie dostały narkoze, a dopiero potem dozylnie smiertelny zastrzyk.
Zasypiały spokojnie.

Raz poprosilam nieznanego mi weta, ktory usypiał przyniesionego przeze mnie kociaka o podanie narkozy. Oburzony zapytał za kogo go uwazam, podejrzewajac, ze zrobi to w inny sposób.
Wiem niestety, ze sa weci, którzy oszczedzaja na narkozie :evil:
I słyszałam opisy koszmaru jakim jest wówczas uspienie zwierzecia.

Miedzy innymi dlatego jestem zwolenniczką tego, aby nigdy nie zostawiać zwierzęcia samego w takiej chwili. Jesteśmy mu to winni.
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Czw maja 29, 2008 10:17

espana pisze:A jeśli kot jest pod wpływem narkozy to zadnego zstrzyku nie poczuje, nawet tego w serce? I jeszcze po jakim czasie od podania zastrzyku kot umiera?


Premedykacja jest taka jak narkoza stosowana na przykład przy kastracji kocurów.
Niektóre koty nie reagują szybko i standardowo na narkozę i wtedy dużo zależy od weta - żeby się upewnił, że kot już śpi, a jeżeli nie - dodał usypiacza.

Po podaniu morbitalu to jest chwila.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw maja 29, 2008 10:18

A powiedzcie jeszcze, czy jeśli zaniose kota to weta na uśpienie to mogę być obecna przy tej całej "akcji", czy musze gdzieś czekać za drzwiami?

espana

 
Posty: 841
Od: Pon sie 28, 2006 14:29

Post » Czw maja 29, 2008 10:19

espana pisze:A powiedzcie jeszcze, czy jeśli zaniose kota to weta na uśpienie to mogę być obecna przy tej całej "akcji", czy musze gdzieś czekać za drzwiami?


Myszę usypiałam w domu, Beci w lecznicy - zapytano mnie czy chcę wyjść, czy zostać. Byliśmy z TŻem do końca.


W innej lecznicy wetka nie chciała uśpić kota w agonii, twierdząc, że już sam praktycznie umarł :roll: Razem z gallą nalegałyśmy na podanie morbitalu, obrażona wetka wyniosła kota i za chwilę wróciła z martwym.
Do niej już więcej nie pójdę z żadnym zwierzakiem.
Ostatnio edytowano Czw maja 29, 2008 10:21 przez Jana, łącznie edytowano 1 raz

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw maja 29, 2008 10:19

Oczywiście, że możesz.
A, jeśli to kot domowy, nie lepiej jest poprosić, by wet przyjechał do domu?
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Czw maja 29, 2008 10:21

Ja zawsze zostaję do końca...
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Czw maja 29, 2008 10:26

CoToMa pisze:Ja zawsze zostaję do końca...


Ale nie każdy to znosi. Wiele osób woli przy tym nie być. Mogę to zrozumieć, ja sama zastanawiałam się czy nie wyjść, kiedy kotka już spała, ale jeszcze żyła. TŻ spłakał się dziecko.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw maja 29, 2008 10:28

Nasze psy umierały w domu. Vet przyjeżdżał....
Moja Pusia, charcica, umarła po dożylnym zastrzyku na swoich ukochanych poduchach w kwiaty. Udało mi się zachować spokój. Do końca trzymałam ją w ramionach. Rozliczyłam się z vetem - i dopiero po jego odejściu puściły mi nerwy. Wyłam i waliłam glową o ścianę.


Nasze zwierzęta powinny umierać u nas w domu. Jesteśmy im to winni.
Fakt - nie zawsze jest to możliwe.
Ale powinniśmy o to zabiegać.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 29, 2008 10:31

Jana pisze:
CoToMa pisze:Ja zawsze zostaję do końca...


Ale nie każdy to znosi. Wiele osób woli przy tym nie być. Mogę to zrozumieć, ja sama zastanawiałam się czy nie wyjść, kiedy kotka już spała, ale jeszcze żyła. TŻ spłakał się dziecko.

Wiem o tym, że nie każdy jest w stanie być przy tym. Ja akurat nie potrafiłabym wyjść.

Do poczekalni zawsze wysyłam dzieci, jeśli akurat są ze mną u weta. One dobrze wiedzą o co chodzi, ale nie chę, aby na to patrzyły...
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Czw maja 29, 2008 10:41

Jeśli kiedyś będę musiała uśpić moją kotkę to oczywiście będe chciała zeby to się stało w domu. Pytam tak na wszelki wypadek jeżeli kiedyś będe musiała zanieść do uśpinia jakiegoś obcego kota, czy choćby nawet ten ślepy miot

espana

 
Posty: 841
Od: Pon sie 28, 2006 14:29

Post » Czw maja 29, 2008 10:47

espana pisze:A jeśli kot jest pod wpływem narkozy to zadnego zstrzyku nie poczuje, nawet tego w serce? I jeszcze po jakim czasie od podania zastrzyku kot umiera?


tak samo, jak nie czuje bólu przy operacjach. Moje wetki podają przed uśpieniem dokąłdnie taką samą narkoze, jak do wszystkich zabiegów- zastrzyk znoszacy ból, świadomość i napięcie mnieśniowe.


espana pisze:Czyli zastrzyk z morbitalem może być dożylnie podany, tak? Nie trzeba w serce?


Moze, ale w przypadku na przykład ślepego miotu trudno szarpac i męczyć się w poszukiwaniu mikroskopijnej zyłki- praktycznie niewykonalne. Kot, który dostał narkozę i tak nic nie czuję, tak jaknie czuje, jełsi mu się kroi brzuch podczas operccji, podanie Morbitalu w serce jest szybkim sposobem. Kot umiera w ciągu kilku sekund.
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Czw maja 29, 2008 10:48

espana pisze:
Jana pisze:Becinka umarła bardzo spokojnie.
Najpierw dostała domięśniowo narkozę (jak premedykację przed operacją), kiedy już spała - wetka dokładnie sprawdziła - założono jej wenflon i dożylnie dostała morbital. We śnie po prostu przestała oddychać.


Czyli zastrzyk z morbitalem może być dożylnie podany, tak? Nie trzeba w serce?

Nie trzeba w serce. Może być podany dożylnie, zwłaszcza jeśli chorujący kot ma założony wenflon. Dla opiekuna taka opcją jest łatwiejsza do "przełknięcia" niż zastrzyk dosercowy...

ALE morbital ma dość "gęstą" konsystencję i podany dożylnie działa nieco wolniej, czasem może być kłopot z podaniem (używany wcześniej wenflon może się przytkać, czasem trudno podać małemu kotu...).
Dla zwierzaka w rękach odpowiedzialnego weta nie ma to znaczenia...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Czw maja 29, 2008 11:26

Jana pisze:Inne koty umierające przy mnie były w agonii, więc ich śmierci nie będę opisywać.

Szyjasty nie dostał narkozy, pamiętasz?
Ale miał wenflon i jak nagle zaczęła się agonia, wetka szybko podała morbital do wenflonu.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw maja 29, 2008 11:27

galla pisze:
Jana pisze:Inne koty umierające przy mnie były w agonii, więc ich śmierci nie będę opisywać.

Szyjasty nie dostał narkozy, pamiętasz?
Ale miał wenflon i jak nagle zaczęła się agonia, wetka szybko podała morbital do wenflonu.


On właściwie sam umarł, druga wetka nie chciała podawać morbitalu - pamiętasz? On był nieprzytomny już, sam z siebie. Temperatura niemierzalna, adrenalina nie pomogła nawet.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw maja 29, 2008 11:38

Jana pisze:
galla pisze:
Jana pisze:Inne koty umierające przy mnie były w agonii, więc ich śmierci nie będę opisywać.

Szyjasty nie dostał narkozy, pamiętasz?
Ale miał wenflon i jak nagle zaczęła się agonia, wetka szybko podała morbital do wenflonu.


On właściwie sam umarł, druga wetka nie chciała podawać morbitalu - pamiętasz? On był nieprzytomny już, sam z siebie. Temperatura niemierzalna, adrenalina nie pomogła nawet.

Tak, tak, pamiętam, ale chodzi mi o to, że od razu mu dopakowała morbital do żyły, jak było już bardzo źle.
Może w takiej gwałtownej sytuacji można też tak robić? Z pominięciem narkozy? (ale mam na myśli tylko podanie dożylne).
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 622 gości