A teraz
Lilu :)
Fotki zrobione ostatnio:
A tutaj Lilunia bada nowy koci domek. Najwyższa kontrola jakości

- czy odcień jest taki, jak zamawialiśmy? czy wysokość odpowiednia dla łapek kociej gromadki? trzeba przecież myśleć również o starszyźnie plemiennej takiej jak Misio...

- trzeba dokładnie sprawdzić zapach i skontrolować miękkość posłanka...

- w sam raz dla jednego kotusia... przyjemna kryjóweczka...

- trwa udzielanie instrukcji Misiowi jak należy obchodzić się z kocim domkiem i trwa ustalanie, czy Misio też się zmieści do kryjówki...
(nie zmieścił się, bo Lilu uznała, że jeden kot w zupełności tam wystarczy
Dla porównania... tak było kiedyś...

- pierwsze dni. jeszcze objawy choroby nie były widoczne

- trwa już intensywne leczenie. Kicia przestała chodzić. zaczynają się objawy neurologiczne (oczopląs, kiwanie główką)

- tracimy siłę i nadzieję... szukamy ratunku finansowego.

- bo przecież trzeba wierzyć.

- zaczynamy się bawić!

- wciąż brak siły, żeby się przemieszczać po pokoju. kuwetka i miseczki przeniosły się tam, gdzie Liluni było najwygodniej i najbezpieczniej.

- pierwsze samodzielne kroczki. Pierwszy raz od miesiąca czołgania się przez kicię - brzuszek znalazł się tak wysoko nad ziemią
Teraz Liluś jest okazem zdrowia

Jedynie wysoki poziom leukocytów musimy kontrolować. Niewykluczone że to pozostałość po chorobie i kicia na stałe będzie miała wyższy ich poziom. W grudniu powtórka badań krwi
