To i ja sie wypowiem
Jesli chodzi o sens wylapywania maluchow - to moje zdanie jest odmienne, wg mnie jest to po prostu ratowanie im zycia. Tamto miejsce (podobnie jak wiele innych na naszych osiedlach) nie jest przychylne kotom. Po kilku latach interesowania sie "kotami blokowymi" wiem, ze przezywaja nieliczne.
Co do oswajania - problem jest przede wszystkim w zlapaniu, pozniejsze oswajanie juz nie jest takie straszne. Z moich doswiadczen wynika, ze to jest kwestia paru dni (oczywiscie nie mam na mysli takiego oswojenia, gdzie kociak przychodzi na kolanka, tylko takie, ze nie ucieka na widok czlowiekA w najciemniejsze zakamary). Mialam pare razy male dzikusy w domu, najlepiej bylo, gdy wlasnie nie byly pojedynczo, wtedy bawily sie razem, brykaly, lepiej znosily zmiane otoczenia.
Tu problem jest jedynie w lokum dla nich - Sylwka, mysle, ze jesli moglyby one siedziec w Twojej lazience, to i tak bardzo dobrze. Na pierwsze dni postaralabym sie wykombinowac taka klatke do przechowywania, pozniej mozna by je puscic luzem. W lazience oczywiscie. Nie widze potrzeby, zeby hasaly po calym mieszkaniu, i do tego stresowaly Zenka. W czasach, kiedy jeszcze przechowywalam male kociaki - byly zamkniete np 2-3 tyg w jednym malym pokoju, niewiele wiekszym od przecietnej lazienki, znosily to calkiem dobrze.
Tylko oczywiscie - to juz jesli bedziesz mogla je zabrac. Ja niestety fizycznie juz nie dam rady teraz. M,in. dlatego, ze zamkniecie jednego pomieszczenia przy 7 kotach jest niewykonalne.
No i jest jeszcze kolejny problem - jesli jednak moglyby one byc na przechowaniu u Sylwki, to bedziemy prosic o pomoc w szukaniu domkow. To jest konieczne, bo zadna z nas nie ma szans na dokocenie.