Oswajanie już po tygodniu nie było potrzebne, bo księżniczka przestała stroić fochy i zrozumiała, że je pozycja w stanie jest niezachwiana
Jutro postaram się wrzucić nowe fotki.
A mały rośnie jak na drożdżach (lub na Hills'ie), urządza sobie zabawę w "Leon duś go" (próba uduszenia kocicy, albo wyłupania jej oka tylnymi łapkami), a kocica wiele sobie z tego nie robi. Tylko mały to straszny panikarz, bo kiedy przegrywa, to zaczyna drzeć się w niebo głosy
Niedługo będę musiała miniaturkę też małego umieścić w podpisie, ale popołudniowe zmiany w pracy bardzo rozwalają mi dzień
Mały własnie znów próbuje zakosić mi zmywak z kuchni, a Kocica śpiewa :]
TZ nazwał małego Tygrysek, choć ja nadal wołam na niego Ocik )