Matko, żeby moim kotom dawało sie tak serwować leki...
po prostu wyciagam ja trochę za skórę na karku z kojca (bo inaczej musiałabym sama wejść do klatki

) i podaję coś, trzymając ją nadal za skórę. Tabletka nie tabletka, coś ze strzykawki nie coś ze strzykawki. Pozwala też na dowolne wyjmowanie kociąt, co muszę robić dość często ze wzgledu na zmiany posłanka...
Uschi - jak dobrze, że kupiłysmy jej ten plastikowy koszyczek!!! SUPER się sprawdza!!! Ona też tak mysli!
Cudo nie kot, więc nie chciałabym jej potem wypuszczać. Ktos chetny????