Echh...
wczoraj wieczorem odebrałam telefon od Agnieszki, która zajmuje się w schronie psami..
okazało się, że Rysio zniknął. Po prostu nie ma go w boksie.
Kierowniczka obszukała schron i okolice czy kotek zwyczajnie nie uciekł.
Ale nie:( nie było go i nie ma nadal.
A ja mam czarny scenariusz przed oczami.
Będąc w schronie w sobotę, do boksu podeszli pracownicy, którzy tymczasowo pomagali w pracach schroniska.
Zainteresowali sie oczywiście Ryskiem, bo to kot, którego widać.
Jeden swtwierdził, że ładny i że go "wezmie,bo ma w domu innego kota i kot będzie miał towarzystwo". Wszystko pięknie, tylko za chwilę drugi dodał,że juz niejeden pojechał na skórki

mnie zmroziło, faceci sie zasmiali i sobie poszli.. Byłam przekonana,że to głupi żart i nie myślą o Ryśku poważnie. Dodam,że kiedy wyjeżdzalismy ze schronu kierowniczka była akurat na interwencji.
Rysia nie ma.
Kierowniczka ma wyjaśniać sprawę.
Boże,tylko dlaczego ja mam złe przeczucia- nawet jeżeli ten facet zabrał Rysia z boksu do towarzystwa dla drugiego kota - to czemu w taki sposób?Czemu nie zgłosił chęci stworzenia domku dla kotka kierowniczce schronu?
Czuję się strasznie
