Dzień dobry,
Proszę mi wybaczyć, że odświeżam stary wątek, ale w zasadzie mam podobne pytanie jak w tytule, chociaż problem jest nieco bardziej złożony. Od roku dokarmiamy burego dzikuska, który jak mi się wydaje - nigdy nie miał bliższego kontaktu z człowiekiem (albo przeszedł wiele złego zanim trafił na nasz ogródek). Kot codziennie przychodzi do nas na taras, zje michę, po czym idzie wylegiwać się pod drzewo do nas, albo na sąsiednie działki (zwykłe pola). Na zimę zrobiliśmy mu styropianową budkę, ale często szedł spać gdzieś indziej albo mościł się u nas pod wiatą w starym wózku sklepowym wyścielonym kocami.
Niestety, kot nijak nie chce się u nas zadomowić, jesteśmy w stanie podejść nie bliżej niż na 2 m, w przeciwnym razie od razu ucieka. Stołuje się u nas dwa-trzy razy dziennie, nawet zdarza mu się wylegiwać na tarasie, znaczy nasze drzewa, ale do domu za Chiny Ludowe nie chce wejść, nie mówiąc już o jakimkolwiek kontakcie fizycznym. Raz spróbowaliśmy go złapać w duży transporter, ale skończyło się na zadrapaniu męża, zrzuceniu kwiatka z parapetu i ucieczce pod stół. Kot przesiedział kilka godzin na krześle, nie chciał jeść i prychał kiedy wyciągaliśmy rękę.
W zasadzie moglibyśmy go dalej dokarmiać i leczyć w razie konieczności, ale niebawem chcemy sprzedać dom. I teraz nie wiemy co z nim zrobić - zostawić go na "jego" terenie, który dobrze zna i na którym czuje się bezpiecznie, czy próbować oswoić go w trybie przyspieszonym? Niestety, nikt mi nie zagwarantuje, że będzie kota dokarmiał, a nie chcielibyśmy go zostawiać na pastwę losu. Z drugiej strony, nie wiadomo czy kot w ogóle da się oswoić i czy zaakceptuje nowe miejsce. No i kolejny problem - nie wiadomo gdzie wylądujemy po sprzedaży, bo jesteśmy w trakcie budowy i jak na razie szukamy czegoś do tymczasowego przemieszkania (w grę wchodzi dom moich rodziców). Nie chcemy robić kotu rewolucji w życiu, ale boimy się, że po naszej wyprowadzce nikt się nim nie zajmie.
Przepraszam za długi post, ale kompletnie nie mamy pomysłu na tego kota. Chcielibyśmy go ze sobą zabrać, ale on wydaje się całkiem nieoswajalny. Na forum jest wiele doświadczonych osób, które na co dzień zajmują się dzikimi kotami, więc liczę na Waszą pomoc. Co będzie dla niego lepsze - oswajanie na siłę i przeprowadzka z nami czy pozostanie tu na miejscu i ewentualne dogadanie się z przyszłymi nabywcami o dokarmianie kota? Myślałam o tym, żeby schwytać go w klatkę łapkę i przetrzymać przez pewien czas w łazience, ale czy on to wytrzyma? Poza tym, musimy pokazywać dom potencjalnym klientom, więc to kolejny problem techniczny. No i na koniec - mamy dwa swoje koty, które widują się z nim przez szybę drzwi tarasowych i nasz kocur ewidentnie nie pała do niego sympatią (kotka go toleruje), więc dochodzi czynnik stresu dla obu kocurów. Kurczę, kompletnie nie wiem jak z tego wybrnąć, a zależy nam na tym kocie

Z góry dziękuję za odzew i pozdrawiam