Chwalilam sie w innym watku, ale pochwale sie i tu. Zasadniczy problem byl jeden. Zeby Czarniutka zechciala zrobic w czasie kiedy ja sie zbieram do pracy. Jak sie czas zgodzil reszta byla dziecinnie prosta.
Pojemnik na siusiu stal przygotowany troche odkrecony na szafce. Kota weszla do kuwety, pogrzebala, przykucnela. Jak uslyszalam pierwszy strumien to lekko podnioslam ja za ogon i podstawilam pojemnik.
Nawet sie na mnie nie obrazila
Swoja droga gdyby nie Cumka to bym pewnie nie wpadla na to, zeby za ogon wziac i podniesc troszke i bym w zyciu nie zlapala, bo ona strasznie nisko kuca
