To dopiero ósmy dzień, a ja już nie pamiętam, jak to było kiedy w domu były dwa koty. Czuję, że bardzo trudno będzie mi oddać Mychę do stałego domku. Póki co, staram się o tym myśleć jak najmniej.
Leczenie trwa nadal, ale bidula ciągle ma przytkany nosek, tyle że teraz glutki są już rzadsze. Oczko z bąblem podobno jest coraz lepsze. Tak mówią Ci, którzy widzą kicię raz na kilka dni, bo ja oglądam Mychę z każdej strony kilka razy dziennie i już nie wyłapuję różnic.
Są natomiast widoczne postępy, jeśli chodzi o stosunki kocio-kocie. Kawa i Serdelka już nie złoszczą się na Mychę, kiedy chce się do nich przytulać. W nocy śpią nawet wszystkie razem u nas w łóżku. Jeśli chodzi o jedzenie, to Mycha chyba zaspokoiła już pierwszy głód

, bo zaczyna wybrzydzać-najlepsze są puchy rybne albo szyneczka.
Fotki postaram się zrobić w najbliższym czasie.