Javeira, to ja w takim razie w odróżnieniu od innych bardzo Cię proszę i namawiam, nalegam, żebyś nie lekceważyła zgrzytania zębami i zrobiła badania.
Znam ten temat bardzo dobrze i niestety tragicznie...
Mój ukochany Zulus w zeszłym roku odszedł po ciężkiej walce z chorobą, a zaczęło się od zgrzytania zębami i wymiotów, na początku z pozoru wcale nie niepokojących...
Do dziś gdy rozmawiam z różnymi lekarzami, a w trakcie choroby konsultowałam zgrzytanie zębami nawet z lekarzami z Wrocławia i Warszawy telefonicznie (jestem z Poznania) wszyscy rozkładają w tym temacie ręce...
Nikt nie wie, co to jest, co jest tego przyczyną i dlaczego tak się dzieje.
Gdybym miała policzyć, to usłyszałam to przynajmniej od 20 różnych lekarzy...
I nie znajdziesz na to odpowiedzi ani u lekarzy, ani w necie.
Uwierz mi, przez miesiące godzinami szukałam w necie informacji na ten temat.
Mój Zulus jak się później okazało miał chłoniaka i to o wysokim stopniu złośliwości.
Najprawdopodobniej, tak mówili i mówią mi do dziś lekarze, była to reakcja na ból.
Pyszczek miał oglądany wiele razy, a badania krwi, jakie miał zrobione nic, absolutnie nic nie wykazały.
Doszliśmy do tego drogą badania brzucha przez porządnego i prawdziwego fachowca, następnie rtg, ale na nim zbyt wiele nie było widać, aż w końcu usg pokazało olbrzyma, który narósł na dolnej części żołądka.
Zulus miał operację, po której dawano mu 10% szans na przeżycie...
Przeżył i żył ze mną szczęśliwie jeszcze kilka miesięcy, ale odszedł w największych cierpieniach, jakich nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić...
Piszę o tym wszystkim, ponieważ przez miesiąc czasu pierwszy lekarz leczył go na chore gardło!!!
I po zastrzykach i silnych antybiotykach następowała poprawa na jakiś czas i znów było gorzej...
Wtedy słyszałam, że za krótko dostawał leki i pewnie nastąpił nawrót choroby, bo gardełko jest na jego oko nadal chore...
A to gardełko było po prostu zaczerwienione od wymiotów, taka prawda!
I dopiero fachowiec, do którego ciężko było się dostać zdiagnozował Zuluska...
A wcześniej 2 lekarzy nieustannie leczyło go na przeziębienie...
Dlatego proszę Cię nie bagatelizuj tego i jeśli możesz to najlepiej zrób usg, a lekarz niech go dobrze przebada.
Teraz mój podwórkowy kociak, którego dokarmiam od czasu do czasu zgrzyta zębami, ale jest w dobrej formie i nic nie wskazuje, żeby coś się działo - miał przebadany brzuch.
Mimo wszystko cały czas jestem w lęku...
Jeszcze raz Cię proszę nie bagatelizuj tego, to nie jest żadna panika...
Poczytaj sobie mój wątek, jeśli znajdziesz czas i chęć, to zobaczysz, co przeżyliśmy...
I choć nie jestem wetem i nie mam wielkiego doświadczenia z kotami, to mogę powiedzieć, że na 100% nie jest to żadne hobby...
Niestety mam ogromne doświadczenie, bardzo tragiczne z ciężko chorym ukochanym kotem, którego już ze mną nie ma...
