kota7 pisze:Esperanza, ale często się zdarza, że ludzie w schroniskach chcą wydać koty bardzo mocno i nie mówią wszystkiego (w dobrej wierze zazwyczaj). I taka sytuacja tu może się zdarzyć. A dla tego kota to kwestia życia i śmierci prawdopodobnie. Ci ludzie muszą być świadomi, że być może czeka ich praca nad kotem, że on potrzebuje duuużo miłości i cierpliwości, że nie tak od razu będzie mruczącą przytulanką (chociaż podejrzewam, że jak się otrząśnie ze stuporu, to pokocha ich ogromnie). Muszą wiedzieć, że jeśli wezmą kota i potem rozczarowani go oddadzą, to ten kot umrze. A takich rzeczy opiekun schroniskowy im za Boga nie powie, bo to zniechęca, uświadamia ludziom, że to jest odpowiedzialność, a nie sama przyjemność. Dlatego myślę, że mogłabyś delikatnie wybadać i może trochę porozmawiać z tymi ludźmi. Dla dobra kota.
zgadzam sie.
on chyba potrzebuje kogos doswiadczonego... tylko z drugiej strony nie moze dlugo czekac bo chyba cos w nim juz peklo i trzyma go przy zyciu jakis promyczek nadziei, ale ten promyczek moze szybko zgasnac...
w zyciu jeszcze nie widzialam tak przygnebionego kotka...
az rycze jak na niego patrze...