Pierwsza noc z Biedronką minęła.
Popłakałam się przed zaśnięciem, a do nadwrażliwych nie należę. Kiedy Biedronka przyszła wczoraj do nas wydawało się, że czuje się świetnie. Biegała z małą Bambi, zjadła wszystko ze wszystkich misek, odwiedzała kuwetki, przychodziła na głaskanie.
Potem nadeszła noc, rozłożyłam łóżko, pogasiłam światła i w Biedronce zaszła jakś zmiana. Przyszła od razu na poduszkę, ułożyła się w okolicach mojej twarzy i zaczęła głośno mruczeć. Ale co chwilę zrywała się, obwąchiwała mnie, rozglądała się niespokojnie po pokoju i kwiliła - jak taki mały ptaszek. Potem znów wtulała się we mnie i znów chwilę niepokoiła, wychodziła na korytarz, czegoś wypatrywała, cichutko pomiaukiwała. Kiedy ją głaskałam uspokajała się - ale miałam wrażenie ,że moje pieszczoty nie są takie, jakich by oczekiwała, że głos i zapach i miejsce nie te... długo była zaniepokojona, kręciła się, pomiaukiwała i rozgladała, wreszcie zasnęła mi na szyi.
Ona tęskniła.
Naprawdę - nigdy nie widziałam czegoś takiego. W tamtym domu, u tamtych ludzi spędziła prawie miesiąc, to około jedna trzecia jej dotychczasowego zycia. Tęskni za Nimi.
Ciekawe czy Oni tęsknią za nią...
Biedronka załatwia się do kuwety.
Robi siusiu wielkości "orzeszka laskowego" i bardzo często. Leczymy ją. Jeśli okaże się że na "problemy" Biedronki pomoże kilkudniowa terapia antybiotykiem - to

dla jej dotychczasowych opiekunów, którzy siusianie po domu przypisywali jej złośliwości.
A zresztą u mnie Biedronka nie sika po domu, sika nienaturalnie często, ale do piaseczku. Rano i przed snem ją wysadzam. Mam nadzieję, że mircea bedzie miała podobne odczucia.
Gdyby nie moja sytuacja, nie dawałabym jej nigdzie - bo takie "tułanie się" po domach ma na pewno zły wpływ na jej psychikę.
Dziś przyjedzie mircea - ustalimy co i jak.
A może jakieś dobre rady?