Szukam całodobowej lecznicy... Już nieważne

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie gru 26, 2004 7:32

straszne...... tule....
zeby sie bidulek nie meczyl....
czterej pancerni.... i piesy dwa :)
ObrazekObrazekObrazek Obrazek

Gacusiowa

 
Posty: 5427
Od: Wto gru 09, 2003 12:22
Lokalizacja: Świebodzin, home sweet home <3

Post » Nie gru 26, 2004 8:30

Bosh.... :cry: Nie, nie poddawajcie sie! Musi sie przeciez dac cos zrobic...Blue ty jestes madra, powiedz ze mozna....Przeciez ukochany kotek nie moze umrzec w ten sposob...podnos temat, moze ktos cos wymysli....
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Nie gru 26, 2004 9:39

Jezu! mam nadzieje, ze mu sie uda!!
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Nie gru 26, 2004 9:46

Biedaczek :cry:
Mysza, Felinka, Zenuś, Malutek i Pipi

www.empatia.pl/futro

Trop

 
Posty: 618
Od: Czw sie 28, 2003 12:26
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie gru 26, 2004 9:59

Eulalio - niech wet nie gada glupstw tylko ratuje kota poki ten zyje!
Zrobil wogole jakies badania krwi? Inne? Wie czemu zaszkodzila dracena?
No chyba ze badania probil i na ich podstawie stwierdzil ze uszkodzenia sa tak duze ze nic juz zrobic nie mozna - ale cos mi mowi ze nie.
Nie poddawajsie i powalcz o niego!
Na forum wielokrotnie byly sytuacje gdy koty znajdowaly sie w sytuacji pozornie bez szans - a wychodzily z tego- dzieki wlasciwej diagnostyce i leczeniu. Czasem sie przegrywa - wiadomo, nie ze wszystkim mozna wygrac - ale walczyc warto, jesli jest choc cien szansy.
Moze w przewodzie pokarmowym kocurka zalegaja jeszcze jakies liscie draceny? Wet podal wegiel, parafine, zrobil lewatywe?
Napisz co sie dzieje, co wet mowil i zrobil...

Blue

 
Posty: 23915
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie gru 26, 2004 12:36

:( trzymaj sie..

loeb

 
Posty: 791
Od: Pon lip 05, 2004 17:45
Lokalizacja: wrocław

Post » Nie gru 26, 2004 16:42

Eulalio, jeżeli umiera, to go uśpij,
a jeśli żyje, to idź do innego weterynarza.
Nie pozwól mu cierpieć!!
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Nie gru 26, 2004 17:29

:cry: Trzymamy za biedulka. Walczcie!

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Pon gru 27, 2004 17:12

Już jest po wszystkim...
Oddali mi go całego we krwi, z tymi wszystkimi igłami, w worku na śmieci...

Odkąd zobaczyłam pierwsze objawy, wydawało mi się, że robię wszystko, żeby mu pomóc... Weci podawali mu tonę wszystkiego, był tak pokłuty, że płyny z kroplówki już mu spod skóry innymi dziurkami wypływały. W dzień wigilii byliśmy na kroplówce i zastrzykach. Wydawało się, że odzyskał wigor... Weterynarz powiedział, że to powinno postawić go na nogi...Rzeczywiście, zaczął bardziej przytomnie patrzeć, podszedł nawet do drapaka, który dostał pod choinkę... Przestał wymiotować.
Wigilia była w piątek- my mieliśmy być z nim na wizycie w niedzielę rano.
Już mi się mieszają te dni, bo od pierwszego posta nie spałam ani minuty- leżałam całymi godzinami z Dzidkiem na podłodze, opowiadałam mu różne głupotki...
W sobotę okolo 23.00 nagle zaczęło się coś dziać. Dzidek dostał potwornych torsji, zauważyłam, że zmienił się kolor wymiotów, był brązowawy (kicio nic nie jadł). Każdy dureń by zgadł, że to krew, więc kazałam TŻ się ubierać i szybko do weta.
Pojechaliśmy do Molickiego- tam koleś wsadził Dzidka do jakiegoś inkubatora, powbijał mu te wszystkie igły, przyniósł butlę z tlenem- trzymałam mu na pyszczku maskę, potem co chwilę coś mu podawał do żyły... nie mam przy sobie książeczki...
Około wpół do pierwszej wet zaczął nas stamtąd wyrzucać. Prosiłam, żeby pozwolił mi zostać, ale z irytacją stwierdził, że nie ma tam łóżka moich rozmiarów i jeśli kot ma się wylizać, to na pewno nie przy dźwiękach mojego chlipania. Sk......n.
Normalnie mnie wywalił za drzwi, obiecując, że mogę w każdej chwili dzwonić.
Dzwoniłam pół godziny po powrocie do domu, potem co 10 min- nie odebrał ani razu. Po czwartej zadzwoniłam z komórki- zaspanym, totalnie nieprzytomnym głosem powiedział mi, że "raczej jest pesymistą" i nie ma mowy, żebym tam przyjeżdżała, bo tylko przeszkadzam... Zresztą mój TŻ wyszedł sobie na piwo do znajomych (!!!!), więc nie miałam jak pojechać...

Potem już nie dało się więcej dodzwonić... O 10 rano w niedzielę wreszcie odebrał- żaląc się, jak to się namęczył i jak to musimy mu wynagrodzić za opiekę....
Powiedział, że kotek umarł o szóstej rano.

Zostawiłam go samego
Nie zasługuję na takiego kota, jakim był Dzidek...zresztą na żadnego. Ryśka mogła dać go komuś mądrzejszemu
Obrazek
Muszka & Miszka

eulalia

 
Posty: 510
Od: Czw wrz 23, 2004 11:09
Lokalizacja: Czeladź

Post » Pon gru 27, 2004 17:31

boze... starasznie mi przykro :cry:
Obrazek Obrazek

migaja

 
Posty: 12414
Od: Pon maja 06, 2002 15:54
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Pon gru 27, 2004 17:31

Eulalio... Nie mów tak... to był wypadek. Mogło się to zdarzyć kazdemu...
Może było mu pisane krótkie zycie, ale własnie z Toba...
Może choć trochę dobroci zaznała kocinka będąc własnie z Tobą...

A teraz już się przynajmniej nie męczy...
[*] dla kocinki :(

MartaD

 
Posty: 491
Od: Wto gru 14, 2004 14:29
Lokalizacja: Dąb Mały

Post » Pon gru 27, 2004 17:32

:cry: :cry: :cry:

eulalia przytulam Cie mocno
nie zadreczaj sie kochana
prosze Cie
dalas mu milosc
dalas mu troske
szukalas pomocy u specjalisty - weta
nie pozostawilas go samemu sobie
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon gru 27, 2004 17:34

Podpisuję się pod Kaską. Nie zadręczaj się, to nic nie da - TY zrobiłaś, co mogłaś. Tulam.

myszka

 
Posty: 3120
Od: Pt sie 09, 2002 13:45

Post » Pon gru 27, 2004 17:38

:cry:
Bardzo mi przykro

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon gru 27, 2004 17:39

:cry: :cry: :cry:

Nikt z nas nie jest wszechwiedzący, a najmądrzejszym zdarzają się wypadki. Życie nas zaskakuje...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 704 gości