Opisując przypadek Miki, a raczej trwający kilka lat epizod dramatycznych reakcji na transporter, chciałam tylko powiedzieć, że różne są sytuacje.
Normalnie jestem wrogiem przenoszenia kotów bez bezpiecznego opakowania
Moja mama też, zawsze zwracała na to uwagę wydając koty do adopcji. Nie wydawała ich osobom przychodzącym bez transporterka. Los bywa jednak złośliwy i kiedyś ukochana kotka nie zostawiła jej wyjścia. Bywa.
Blue pisze:Mam wrażenie, niestety, że te znane z opowieści koty żyjące po kilkanaście lat to ta sama historia z kotami "zawsze spadającymi na cztery łapy" po wypadnięciu z okna.
...ciach...
Żyły różnie i umierały w najróżniejszych okolicznościach. A jednak najstarszy znany mi kot rodzinny żył 24 lata i po prostu zasnął ze starości. Szczepiony tylko przeciwko wściekliźnie, pełno jajeczny i naparzający się z innymi kocurami, oczywiście wychodzący.
Ale czasy były faktycznie inne, no i nie było parwo (czyli u kotów pp) bo to świństwo w Polsce pojawiło się na przełomie lat 70/80.