boniedydy pisze:Kot został wykastrowany standardowo bezpośrednio po kwarantannie i umieszczony w tzw. pokoju posterylkowym - dzięki wielu pozytywnym zmianom w schronisku, ten pokój nie jest już zorganizowany w szpitaliku kocim, gdzie zagrożenie złapaniem infekcji po kastracji było dużo wyższe, stąd odwiedzający schronisko mogą zobaczyć takiego kota bez specjalnych ceremonii.
Ja osobiście bardzo się cieszę, ze miał okazję dochodzić do siebie już w domu, z indywidualną opieką - jak widać, właśnie zaczynał chorować, więc zabranie go do domu umożliwi mu być może nieposypanie się do końca, a jeśli się nawet pochoruje, to przejdzie to lżej i bardziej bezstresowo, będzie także mniej zagrożony śmiercią. Bo jako osoba bywała w świecie kocim zapewne wiesz, że śmiertelność kocia w schroniskach jest często ogromna, a dla kota schronisko jest miejscem najgorszym z możliwych.
Potencjalni adoptujący są zawsze informowani o stanie zdrowia kota, wedle najlepszej wiedzy schroniskowych weterynarzy, i podpisują stosowne oświadczenia.
Myślę, że nie ma co roztrząsać dalej tego tematu.
Jak najbardziej jest co roztrząsać. Skołtuniony, obsrany za przeproszeniem kot, to standard po kwarantannie ? Kastrowany w takim stanie ? Oddany niewybudzony ? nie wiadomo komu ?
Właśnie zaczynał chorować ?



Tym wpisem wystawiłaś i Paluchowi, i sobie , jak najgorszą opinię.