Wyobraź sobie, że wolontariusze w fundacjach to nie są wyłącznie stereotypowe stare panny, które nie mają nic lepszego do roboty, niż przyjeżdżać na strych Mruczkowskiej, bo ta raczyła napisać na forum roszczeniowego posta. Siedząc w domu i mając nieograniczony dostęp do strychu masz większe możliwości niż ktokolwiek inny. I większy w tym interes.
Ze szczurami są dwie możliwości: albo pochodzą z twojego strychu i pozbywając się kotów będziesz miała ich plagę (w końcu wlezą i do domu, i co wtedy?) albo kotka przynosi je z zewnątrz. W tym drugim przypadku nie będzie potrzebowała tego robić, jeśli będziesz ją dokarmiać. Karma dla jednego kota nie kosztuje fortuny, zapewniam cię.
Można zrozumieć, że temat klatek-łapek, sterylek itp. jest dla ciebie nowy i potrzebujesz pewnego wsparcia. Wtedy możesz UPRZEJMIE POPROSIĆ, aby ktoś pomógł ci ocalić twoje pranie. Ale wypadałoby wykazać odrobinę własnej inicjatywy: poszukać łódzkiej fundacji, która zajmuje się sterylizacją bezdomnych kotów, nawiązać współpracę, wysłuchać wyjaśnień wolontariuszy, na czym polega pomoc/współpraca przy wyłapywaniu kotów, wpuścić wolontariuszy na strych, powiadomić, gdy w klatkę coś się złapie, zastanowić się, co dalej z kotką po sterylce i odchowaniu maluchów.
Fochowatymi odzywkami w rodzaju
Czyli co z praniem mam się przenieść do domu i czekać aż z resztek truchła zwierzęcego wysypią się robale i odwiedzą mnie piętro niżej byle kotów nie stresować? Czy może dzielić z nimi przestrzeń i pozwalać niszczyć swoje rzeczy?
nic tutaj nie zdziałasz. To się nazywa w języku fachowym argumentum ad absurdum i normalni ludzie nie dają się na to nabrać.