Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 01, 2015 16:08 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Chyba jesteśmy niewolnikami czarnych kotów :)
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro lip 01, 2015 20:50 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

8O :D

koneko

Avatar użytkownika
 
Posty: 25
Od: Nie cze 28, 2015 17:40

Post » Sob lip 04, 2015 18:55 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Witaj, dziękuję że opisałaś swoje doświadczenia. Na pewno się przydadzą niejednemu kociarzowi.
Zaznaczę sobie do dokładniejszego poczytania.
Mój Kmicic żyje z padaczką (?) ponad 18 lat, po przeczytaniu Twoich postów zastanawiam się czy to rzeczywiście padaczka.
Na brzuszek nikt nie wpadł, ataki za młodu były raz w miesiącu, z wiekiem coraz rzadziej, teraz na raz ba 5-6 miesięcy.
Luminal od zawsze mam w lodówce, podaję tylko w razie mocnego ataku, gdy jest lekki przeczekujemy.
Czy twojemu kotu też "puszczały zwieracze" podczas ataku?
U Kmicica nigdy nie było aury, nagle pada na ziemię, oddaje kał i mocz, ślini się. Nie traci przytomności, wyje z bólu.
Potem równie nagle się kończy, Kmicic wstaje, i ma atak głodu. Czyści wtedy wszystkie miski.
Teraz na starość widzę że ma problemy z brzuszkiem. Powiedz mi ile tej nospy podawałaś kotu?
ObrazekObrazekObrazek

phantasmagori

 
Posty: 10171
Od: Czw sty 08, 2009 21:22
Lokalizacja: Katowice

Post » Nie lip 05, 2015 0:13 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Zaznaczę do poczytania.
Obrazek

KITKA[*]28.03.2011 ŻUCZEK[*]17.04.2013 BUNIA[*]30.03.2015 BUBA [*] 12.10.2015 ZUZIA[*] 14.01.2018
RUDY MIŚ [*]1.08.2019 MAŁA[*] 11.04.2020

Do zobaczenia nasze kochane

ankacom

 
Posty: 3873
Od: Wto wrz 14, 2010 17:23
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie lip 05, 2015 8:03 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Myślę, że wykluczenie problemów z układem trawiennym to ważny trop przy podejrzeniu padaczki, dlatego pozwolę sobie tu w paru zdaniach nawiązać do mojego niedawnego doświadczenia. Ja w maju br. w ciągu 1 nocy i dnia odwiedziłam 4 lecznice, bo kotce ok. 30 min. po jedzeniu tak silnie drgała 1 strona ciała, że całą nią poruszało. Różne przypuszczenia: duszność, choroba serca, a w 1 klinice 2 lekarzy orzekło, że to napad drgawkowy. Podobnie kardolog, który wykluczył, żeby ten dziwny atak, który nagrałam to była duszność, ale opróćz padaczki skierował naszą uwagę na trzustkę. RTG wykazało bardzo zagazowane jelita "jak przy niedrożności".Na następny dzień pojechałam do zaufanej lekarki i ona zwróciła uwagę właśnie na te jelita i coś, co było w żołądku (jak się okazało - spory pilobezoar). Natychmiast zrobiono operację brzuszka (opróżnienie żołądka i jelit). Dwa tygodnie codziennych pobytów w lecznicy, ścisła dieta, leki wspomagające perystaltykę. Wyniki krwi nie wskazywały na to, że przeszła atak padaczkowy, więc raczej było to związane z przewodem pokarmowym. Aha, no i trzeba też uważać na herpesa - kotce w tym wszystkim ujawnił się bardzo silny koci katar i kalici, zaczęły dodatkowo leciutko drżeć łapki (jak człowiekowi po kawie). Pani doktor powiedziała, że herpes może też atakować u. nerwowy. Po ustąpieniu objawów kataru póki co nie drżą ani łapki ani nie rzuca nią.

Alex405

 
Posty: 1600
Od: Pt lip 10, 2009 17:50
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lip 05, 2015 11:06 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Witam. Bardzo się cieszę z obrotu sprawy. To cudowne przeczytać, że wszystko się dobrze skończyło. Często piszemy na forum i czytamy o różnych kłopotliwych sytuacjach radząc innym w miarę możliwości i ucząc się, korzystając z cudzych doświadczeń. Za każdym razem serce rośnie, gdy zwierzątko wychodzi z opresji obronną ręką :ok: :ok:
Sama też pilnie obserwuję mojego Dyzia, który 1 czerwca przeszedł zabieg usunięcia guzka z krtani. Póki co, wydaje się wszystko być w porządku i oby tak zostało. Jednak wcześniej, zanim pojechaliśmy 50 km do zaufanego weta, kocurro był leczony na zapalenie krtani. Prześwietlenie, 2 serie zastrzyków, immunodol na uodpornienie. Raz nawet usłyszałam: " Może on tak ma, że chrypi". Uwielbiam to zdanie, tak jakby opiekun uwielbiał bieganie do weterynarza i stresowanie kociaka. Potem wizyta we właściwym miejscu, oglądanie krtani pod narkozą, zabieg, powrót do domu.Rekonwalescencja z (o zgrozo! :mrgreen: ) płynnymi i papkowatymi pokarmami, a też jesteśmy "przyjemnie zaokrągleni" i lubimy gryźć, a nie mamlać :ryk: Mam nadzieję, że najgorsze za nami i będziemy razem ze sto lat albo i dłużej. Pozdrawiam i życzę zdrówka :piwa:

slava

 
Posty: 225
Od: Sob sie 27, 2011 22:07

Post » Nie lip 05, 2015 17:51 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Dziękuję za ten wątek.
Zaznaczam, żeby doczytać na wszelki wypadek

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lip 05, 2015 18:26 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Bardzo dziękuję za wszystkie ciepłe odpowiedzi. Żeby tylko kotu wyszło na zdrowie:)
Kocina nigdy się nie wypróżniła podczas ataku. Ani nie oddała moczu. Zwykle było widać, że coś się święci, bo kładł się jak taka mała kurka: na brzuszku, łapki podwijał pod tułów, główkę trochę zwieszał. I czekał. Przy skurczu pewnie się ta gruda przepychała dalej i puszczało.
No-spy dałam najpierw odrobinkę - jedną ósmą, żeby sprawdzić czy nie jest uczulony. Sporo kotów podobno ma na drotawerynę alergię. U mnie to był trochę ryzyk-fizyk. Ale tonący brzytwy się chwyta. Jak nie zareagował źle po godzinie, to dałam ćwiartkę - 10 mg na 7 kg kota (tak jak efektywna dawka 80 mg na 70 kg człowieka:). A weterynarz, po pytaniu czy kot nie jest uczulony na no-spę:), pozwolił po pół tabletki (czyli po 20 mg) rano i wieczorem. Nospa działa rozkurczająco na mięśnie gładkie, ale również je rozleniwia. Spowalnia pasaż w jelitach, czyli tylko doraźne rozwiązanie. Gdyby brzuszek znowu napęczniał.
Jak do tej pory sprawdza się tylko nasz "sposób leczenia" czyli mało jedzenia na raz. I mało wody na raz. Mój kot popijał sobie wcześniej po parę minut jednorazowo. Kładł się przy misce i tak chłeptał:) Ale nie tak jak przy nerkach, tylko tak kontemplował:) I raz jak się tak nabąblował, to też po kilkunastu minutach nim wstrząsnęło.
Wpadliśmy na nowe tropy ostatnio. Wprawdzie nigdzie tych kłaków nie widać na zdjęciach, ale w kupce zawsze się trochę znajdzie. I kolejne "wagoniki":) połączone są czasem takimi kłaczkami. A dziadek nalegał, żeby koniecznie kotu jakiś olej podawać, żeby perystaltykę pobudzać. Gdzie olej, jak kot go strawi, a poza tym ma cholesterol na górnej granicy! Burza mózgów. Siemię lniane - sam przezroczysty kisielek z zalanej wrzątkiem łyżeczki ziarenek. I na przeczyszczenie (łagodnie), i na kłaki (podobno w pastach na odkłaczanie jest w składzie - nigdy takiej pasty nie próbowałam dawać), i na stan zapalny błony śluzowej żołądka i jelit jak znalazł. Wiem, że zaburza wchłanianie ważnych składników, ale w takich niewielkich ilościach - 4-5 ml, 1-2 x dziennie i przez niedługi czas krzywdy kuleczce nie zrobi:) I można między posiłkami przecież podać.
I jeszcze te poranne pawiki surowym mięsem mnie martwiły. Znalazłam informację, że poszerzony przełyk (pani anestezjolog zauważyła) jest właśnie przy zaburzeniach jego napięcia. Po prostu nie przesuwa jedzenia i wraca ono dość szybko nieprzetrawione. Czyli atonia jelit powraca jak bumerang. I oczywiście pasożyty. Muszę się jeszcze z naszą Najlepszą Panią Doktor, co o nas dbała jak o swoje, zanim wpadliśmy na brzuszek, skontaktować i pewnie wdrożymy leczenie przeciw pasożytom. Skłaniam się do homeopatii po historii Fionki. Ale atonia też do zwalczenia. Nie przepadam za farmakologicznymi rozwiązaniami. Dlatego, że również szkodzą i często organizm nie może się obyć bez leków. Ale zawsze trzeba wszystkiego się dowiedzieć o działaniu i interakcjach, zanim się samemu podejmie decyzję o wdrażaniu lub odstawianiu leku. Na przykład te przeciwpadaczkowe - podstępne bestie. Jeszcze sporo przed nami. Mam nadzieję, że najgorsze już za:)
Pozdrawiamy. Ja i Okruszek rozśpiewany:)

koneko

Avatar użytkownika
 
Posty: 25
Od: Nie cze 28, 2015 17:40

Post » Nie lip 05, 2015 19:35 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Koneko, moja kotka na atonię żołądka i jelit dostała specjalny lek na perystaltykę. No i teraz bardzo uważam na odkłaczanie. Na dobre wypróżnianie moje wszystkie dostają od tego czasu chrupki RC Fibre - jak na razie działa. Trzymam :ok: :ok: :ok:

Alex405

 
Posty: 1600
Od: Pt lip 10, 2009 17:50
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lip 05, 2015 20:11 Re: Walka z lekooporną padaczką... i niespodziewana wygrana!

Czy może metoklopramid? My na razie z probiotykiem w domu wylądowaliśmy i czekamy, co się okaże. Myślę, że ta atonia teraz jest polekowa i ponarkozowa. I od tego poszczenia też mogło się rozleniwić. Ale podłoże dolegliwości bezlekowe jest, bo to się zaczynało stopniowo, jak zwyczajnie pojadaliśmy na nic się nie lecząc. Skąd te problemy? Leniwe kocisko leniwie trawi widocznie:)
(Mama przeprasza Okruszka :20141:)

koneko

Avatar użytkownika
 
Posty: 25
Od: Nie cze 28, 2015 17:40

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Agwena, moniczka102 i 109 gości