Jesteśmy z Pusią w domu. Po wielkich emocjach.
Po wstępnym przeglądzie.
Póki co Pusia dziczy wtrwale, ale mam nadzieję, ze to się zmieni...
U weta dzięki pomocy wolonatriusza Jacka udało się ją pojmać i zrobić co następuje:
- zważyć;
- podać kroplówkę z combivitem i glukozą (odwodniona);
- podać antybiotyk w zastrzyku;
- przejrzeć i oczyścić uszy.
Pusia ma ok 7 m-cy, waży 1 kg... Jest rozmarów 4-miesięcznego kociaka.
Pani Dr odmówiła badań, ponieważ Pusię do badan należałoby spremedykować, a wtym stanie to nie z abardzo byłoby dla niej dobre. Tak więc dostała dziś betamox (antybiotyk na dwa dni), a dalej synulox, już w tabletkach i probiotyk.
Karmę intestinal do jedzenia tylko suchą, ew trochę gotowanego kurczaka, jeśli będzie chciała go jeść.
I mamy zaproszenie najwcześniej za tydzień, na wizytę kontrolną. Wtedy - jeśli stan Pusi się poprawi - zrobimy badania krwi. Przez ten tydzień mamy obserwoać się nawzajem i trochę pooswajać.
Przede wszystkim mamy jednak bojowe zadanie - Pusię odkarmić i obserwować jak reaguje na leczenie.
Po powrocie do domu zaistalowałam Pusię w klatce - no niestety, ale do puszczenia wolno po domu się nie nadaje.
Nasypałam jej miskę intestinala, dałam wodę i musiałam wyjść.
Po powrocie znalazłam siku w kuwecie i puste miski.
pierwsza próba pogłaskania Pusi po główce skończyła się fukaniem, ale TYLKO fukaniem, przy drugiej już zarobiłam kwawego paca na ręku - księżniczka uznała, ze służba się zanadto spoufala...
Jak na takiego biedę - zamorka Pusia u weta pokazała, ze ma jednak wiele energii; zwiała przy wyjmowaniu z kontenerka, uciekała po gabinecie, pojamana ugryzła wetkę i dziko warczała, charczała i co tylko.
Przy kroplówce trochę się uspokiła, Jacek ją trzymał, więc głaskałam ją po łebku, a Ona w którymś momencie przymknęła oczy i pomyślałam, ze chciałabym żeby tak przymykała oczy siedząc na kolanach człowieka i ciesząc się drapaniem za uszkami.
Póki co jednak - na to trzeba będzie jeszcze poczekac.
Pomimo zmęczenia i mnóstwa wrażeń Pusia ma całkiem normalne odruchy - wykazała zainteresowanie nowym miejścem, uważnie obwąchała ściany i klatkę, ładnie zjadła - traz nawet słyszę doboegające z kuchni chrupanie - niech je...
Moje kocice podchodzace do klatki nie budzą u niej żadnej reakcji, Gryzię nawet powąchała przez pręty - no bo co za takie jakieś dziwadło: łapy jednej nie ma, ogona nie ma...
A tak poza tym Pusia jest prześliczna; ma takie z egipska czarno obrysowane oczy i idealnie symetryczne bure łatki. I tymi egipskimi oczkami patrzy na mnie uważnie, kiedy wchodzę, kiedy do niej zagaduję... Kiedy wkładam ręce do klatki - nienawidzi mnie pewnie z całego serca, ale jakoś będe musiała z tym żyć...
Dzieisjsze wydatki - suma sumarum 178zł, w tym: wizyta, uszy, leki, kroplówka, 2 kg intestinala.
W pierwszym poście wpiszę darczyńców i wydatki i to będę na bieząco uzupełniać.
I jeszcze raz chcę przeogromnie podziękować wszystkim, którzy pomogli Pusi.
Jednak na dzień dzisiejszy - szczególnie Jackowi, który nas dziś woził od stoczni do weta, od weta do domu i w przychodni tak bardzo pomógł przy badaniu.
Dziękuję!!!!