Po małej widzę, że Nivalin dużo daje - on poprawia przewodnictwo nerwowe, dzięki czemu kot jest bardziej świadomy i chętniej współpracuje przy załatwianiu się. A tomografia czy rezonans - jasne, że fajnie byłoby zrobić, ale c'mon, RTG daje podstawę w kwestii tego, co jest do poskładania. No i badania krwi/USG - po to, by wiedzieć co tam w środku siedzi i jaki jest naprawdę stan kota.
Co do kwestii operacji i usypiania - teraz jest moda, że jak się zepsuło to wywalić, bo po co wydawać pieniądze. I dlatego na wszelki wypadek zawyżają koszt operacji. Fionka za poskładanie miednicy, amputację martwej części ogonka i dekapitację główki kości udowej "zaplaciła" (fakt, ze zniżką) niecałe 500 zł. Jasne - do tego leczenie farmakologiczne (czyli nieszczęsny nivalin i cocarboxylaza), czasem cewnikowanie jak się przytka, USG - ale mam wrażenie, ze jak odliczymy okresowe pampersy, jedzenie i czas strawiony na masowaniu brzuszka, to jest jednak poniżej tych 3000. Im się nie chce, to wolą przerazić ceną. Bo wtedy jest, że oni chcieli, a właściciel się poddał
