Magnolia ma tak cały czas i też wszystkie wyniki OK... ugniata łapkami, prosi o głaskanie, a tu nagle drapnie lub łapie zębami; a jakby tak się jakiś kot otarł o spodnie, a ona wyczuła zanim zdążę biegiem od drzwi wrzucić do prania, to potrafi biegać za mną i gryźć atakując nogę... ona była wysterylizowana w wieku ok. 5 lat, więc nabrała silnych cech osobniczych i jest mocno niezależna. Ogólnie jest grzeczna, ale jak wyczuje zapach innego zwierzęcia, to furia w nią wstępuje; jak była w DT, to każdego innego kota tam od razu lała. I tak są postępy - teraz maltretuje także piórka na wędce, bo z początku umiała gryźć rękę i na tym koniec (widocznie tak ją nauczono). Ale często jest tak, że prosi o głaskanie odchylając główkę - 3 głaski powodują mruczenie, a przy czwartym - łapanie zębami i pacnięcie łapą.; a za kilka minut wskakuje na kolana i ugniata. Fizycznie wszystko OK, a psychicznie... nikt nie zna jej historii poza tym, że się już załamywała w schronie i - sądząc po złamanym nosie z przemieszczeniem i bardzo krzywych łapkach - sporo musiała przejść. Poza tym trzymanie kota w zamknięciu nie jest zgodne z jego wędrowną naturą - nie każdy kot to wytrzymuje

Koty sterylizowane/kastrowane w późniejszym wieku często mają silne cechy osobnicze i własne zdanie; jest tu nawet wątek na forum kotów "niedokastrowanych", które zachowały pewne zachowania. I chyba trzeba je kochać takimi jakimi są (oczywiście po wykluczeniu fizycznych przyczyn problemu typu ból), a przy ogromnej dozie cierpliwości jest szansa na zmianę zachowania - ale taki kot raczej powinien być jedynakiem (koty nie są zwierzętami stadnymi - niektóre tolerują towarzystwo innych, ale nie wszystkie: można je ogłupiać chemią, ale zdecydowanie lepiej uszanować ich kotowatość) i u kogoś, kto ma świętą cierpliwość.
Kocham moją Magnolcię i mam nadzieję, że będę żyła odpowiednio długo, żeby już nigdy nie musiała szukać domu, bo czarno to widzę, żeby go znalazła... nie każdy kot jest człowiekolubny i przytulasty.
...