Dziękuję Wam, dziękuję!
Ale dziś znów nie mam dobrych wiadomości
Niedawno wróciłam z lecznicy. Noc mam nieprzespaną, bo się martwiłam koteczką, czy aby się nie dokoci. Bladym świtem wstałam i byłam u niej o 6.30. Nie dokociła się i nie dyszała mocno, ale wciąż oddech miała szybki. W nocy zjadła tylko chrupki i wypiła całą miseczkę wody, co dodatkowo mi na gorączkę wskazywało (i gorączkę oczywiście wysoką miała)
Zabrałam ją z maluszkiem na USG... i jak w mordę strzelił, jeden kręgosłup jeszcze jej w środku siedzi, ale nie rusza się nic, więc pewnie już martwy
Kotka została w lecznicy, dostała zastrzyk p/gorączkowy, teraz chwilę jeszcze dokarmi malucha i zaraz będzie sterylizowana i oczyszczona

Martwię się, bo raz już wzięłam ze schroniska kotkę na sterylkę aborcyjną, po której odeszła kilka dni później, u mnie w domu zresztą
Kicia zostanie w lecznicy na pewno do poniedziałku, w poniedziałek zobaczymy jaki będzie jej stan i podejmiemy dalsze decyzje. Jej klatka w schronisku (tak ją wypicowałam, że nazywam ją pokojem) jest dokładnie zdezynfekowana, wyvirkonowana, z nowymi kocykami (zdaje się, że te kocyki to jeszcze prezent od
Sebow'a) i zdezynfekowanymi miskami i kuwetą, ale to nadal schronisko, w powietrzu pełno zmutowanych wirusów...
Ale nic, nie będę tu czarno myśleć. Na razie trzymajmy kciuki za tę mruczącą dwójeczkę
