Tam jest tak zwana "podłoga pływająca" deski są wsparte na legarach a pomiędzy nimi a stropem jest wolna przestrzeń częściowo wypełniona gruzem i śmieciami. Mniej więcej półtora metra od ściany jest wygrzebany taki dołek i tam moszczą się maluchy.
Bardzo dziękuje za pamięć i "podnoszenie".
Jedna z fundacji odpowiedziała na prośbę o pomoc, jest możliwość przetrzymania rodzinki u wolontariuszki w piwnicy, klatkę do przetrzymania też mają.
Nie będę przebrzydzać, lepsza piwnica niż nic.
Znaczy będziem łapać, demolować i wyciągać, akcja jak napisała Miki jest przewidziana na przyszły weekend.
W związku z dłuższym, nocnym może też, przebywaniem na posesji jest konieczność załatwienia zgody właściciela.
Myślę, że nie powinno być z tym większego problemu.
Najważniejsze teraz, żeby matce nic się nie stało, żeby się nie przepłoszyła, nie przeniosła maluchów.
Osoba z fundacji słusznie ostrzegała mnie, że jest ryzyko, ze matka może się nie złapać, odrzucić małe i, że nie dysponują osobą, która je wykarmi.
Ale w tym wypadku raczej nie ma wyjścia, albo się uda, albo nie.
Muszą ten tydzień jakoś wytrzymać, z drugiej strony tak sobie myślę, ze gdyby coś poszło nie tak, maluchy już będą trochę podchowane.
ASK@ Ty masz chyba bardzo duże doświadczenie w łapaniu ?
Czy jest sens stawiać klatkę w dzień ?
Myślałam, żeby ustawić ją na górze, w pobliżu dziury, może nie przy samej, ale gdzieś obok, za ścianką, tam inne koty nie chodzą, czy to dobry pomysł ?
Czy stawiać ja na dole, tam, gdzie się kreci stado, tylko, że tam wszystkie są bure, matkę widziałam dwa razy, mogę jej nie rozpoznać.
Klatkę czymś nakryć ? kartonem ? może kocem ? gdzieś czytałam, że podłogę w łapce dobrze jest wyłożyć czymś gładkim ?
Czy jest sens spryskać klatkę np feliweyem ? Czy lepsza waleriana, czy wszystko naraz, czy lepiej nie robić perfumerii ?
Jest coś, oprócz hałasu, co może kotkę zniechęcić ?
Czego absolutnie nie robić ?
już się nerwuję
Ja wiem, do każdego zadania podchodzę jak do zdobywania Everestu
Dzisiaj wróciłam z trasy, na poboczu martwe cztery koty i dwa psy, tam, gdzie teraz jadę koty, mnożą się, umierają, tam, gdzie później, to samo, znowu będę w bezsilności grzebać rozjechane, zagryzione, czasem nie wiem już gdzie mam patrzeć, żeby nie widzieć.
I rozmowy: ja "tego" swojemu nie zrobię. Koty świetnie sobie radzą same. Nie należy karmić, bo nie będą myszy łapać, psy ze schroniska nie, bo "gorsze" i nie, to nie ludzie "ze wsi", to wykształceni, po studiach, zwierzolubni, ale jeżeli już, to liczy się dobrostan tylko tego, jednego, najmojszego, ulało mi się.Edit : Termin taki dlatego, że raz, ze mnie nie ma w tygodniu, z pracy wracam w piątek, nie ma też ludzi do demolki, transportu, wszyscy jesteśmy na wyjazdach. Dwa, trzeba uzyskać zgodę właściciela.
Zaplanować, zgrać, to parę dni potrwa, w kamienicy przez ten tydzień nic się nie będzie działo.