Stan na dzień dzisiejszy duuużo lepszy. Nadal niestety są obawy..
ale po kolei
Kogutek nadal jest w klinice, w nocy zaczal szfedać się poklatce.
Jest karmiony na siłę, karma dla wątrobowców. Pochłania więcej niż jest założone. Nie wymiotuje.
Zrobił dwie kupki, pierwsze od czwartku.
Popołudniu podjadę to sama zobaczę jak wygląda.
Lekarka dyzurna powiedział że stan jednak nadal nie jest stabilny bo może być np.marskosć watroby a tego na dzień dzisiejszy nie da się jeszcze wykluczyć.
Czytam o tej marskości i nie bardzo wiem o co chodzi. Bo wątroba przecież się regeneruje a w opisach pisze że jeżeli jest marskość to są zwłóknienie nieodwracalne i pisze też że marskość watroby w stopniu niezaawansowanym jest odwracalna.
No to jak to w końcu jest te zwłóknienie zanikają w momencie regeneracji czy obudowywują się nową tkanką? Może mi to ktoś mądry wytłumaczyć?
Nie ukrywam że jestem podbudowana, ale dalej nie daje mi spokoju to że do tej pory, z 5 lekarzy go ogladało, w sumie 4 było przy USG robionym już 3 razy i nadal nie ma jednoznacznej diagnozy.
Nie dostałam też odpowiedzi co mogło spowodować cały ten tok zdarzeń, przecież w czwartek po za utratą wagi kocie było prawie zdrowe.