Hej wszystkim! Chciałabym się przywitać i podpytać, jak po latach sprawdzają się Wasze zabezpieczenia? Czy nadal są niemożliwe do sforsowania?
Kilka tygodni temu przeprowadziliśmy się z z niespełna 9 letnim kotem z małego mieszkania (gdzie miał osiatkowane okno i balkon) do dużego domu z ogródkiem ok. 400 metrów. Kot miał wcześniej swobodny dostęp do balkonu, nie wspinał się po siatce, wylegiwał na słońcu itd.
Po przeprowadzce zaaklimatyzował się dobrze i dość szybko odkrył też świat za szybami, do którego bardzo chciał się dostać. Ogrodzenie ogrodu jest wysokie -2,2m, w części gęsto zarośnięte bluszczem. Jest na tyle wysokie, że stanowiłoby samo w sobie dobre zabezpieczenie, jednak jest panelowe (w formie drabinki). Bramę wjazdową zabezpieczyliśmy folią/cienkim pleksi. Kilka dni temu wypuściliśmy kota do ogrodu, eksplorował teren pod ścisłym nadzorem, niestety 3 dnia już zaczął się nieśmiało wspinać po panelu

Udało się to udaremnić, natomiast już wiemy, że ogrodzenie na pewno musi być dodatkowo zabezpieczone. Kot ma obsesje na punkcie wychodzenia do ogrodu, poza spaniem tylko siedzi i płacze pod oknami.

Naszym pierwszym pomysłem była wygięta siatka na całości, jednak zastanawiamy się też mimo wszystko nad subtelniejsza wizualnie forma zabezpieczenia, a nadal skuteczna. Czy panele z pleksi mogłyby być z Waszego doświadczenia wystarczające? Umieszczone wyżej na ogrodzeniu, na tyle szerokie, żeby utrudnić wspinaczkę.
Czy macie też może patenty na zabezpieczenie drzew przed wspinaczka? Jedyne, co widzieliśmy to miękko zakończone kolce, które umieszcza się wokół pnia w jednym miejscu i tam blokują delikwenta.
Będę wdzięczna za wszelkie info zwrotne!
