Notka wita się w sobotni ranek

.
Muszę przyznać ,że humor małej znacznie się poprawił .Nabrała pewności ,że złe chwile już nie wrócą. Po biegunce ani śladu , zaczęło przybywać ciałka i sił .
Już nie przewraca się na swoje sioooo i qupale , tylne łapki są na tyle mocne, że daje radę na nich stać.
No niestety porażona łapka ciągle w czymś się upaprze .
Bardzo ładnie bawi się sama i z Tosią . Ale używa tylko łapki prawej . Nie zaobserwowałam nawet znikomych objawów powrotu czucia

. Przykurcz jest na tyle silny , że nadal nie dajemy rady wyprostować łapki.
Nie chce nią w ogóle poruszać , nawet unieść w barku . W szybkim biegu wlekąc ją za sobą po prostu o nią się potyka . Smutny widok .
Postęp jest taki ,że w chwili obecnej przy rehabilitacji nie "trzeszczą" nam stawy . Bo wszystko tak się zastało przez 3tyg siedzenia w chomiczej klatce , że cała łapeńka była sztywna i oporna na zginanie . Teraz możemy ją zginać bardzo lekko .
Dużą pomocą w całym leczenie byłaby informacja , w jaki sposób doszło do porażenia . Ale ani schronisko nie da adresu osoby ,którą ją przyniosła ani nikt się nie przyzna co tak naprawdę się stało.
Przy zastrzykach nadal okropny płacz.
Dwie ostatnie noce spała razem ze mną i resztą stada . Ale wychodząc w ciągu dnia zostawiam ją w klatce .
Notusia wczoraj bardzo aktywnie pomagała mi w pakowaniu rzeczy dla Paluszków . Skrupulatnie obwąchała moją paluchową torbę i kamizelkę ,obejrzała każde jedzenie i inne rzeczy ,które szykowałam na dzisiaj.
Przez cały tydzień nie ma dr Uznańskiej , jest na szkoleniu w Londynie. Już wiem skąd ją znam - pracowała na Białobrzeskiej.
Na 02.10 jesteśmy wpisane na wizytę u dr Niedzieli - ortopedy .
Masujemy , rozciągamy ,ćwiczymy i kłujemy z wielką nadzieją na wyzdrowienie. Z doświadczenia wiem ,że jednak cuda się zdarzają.
Chcę zasięgnąć opinii dr Niedzieli i dr Uznańskiej co do wdrożenia zabiegów magnetoterapii . A może zalecą coś innego ?
Nie poddajemy się , choć tak naprawdę to serce mi pęka gdy na nią patrzę

.