Mirell - trzymam kciuki za Twojego Jurusia

Niech chłopak zdrowieje szybciutko. Dobrze, że małe krwinki rosną
Jeśli chodzi o wizytę w szpitalu, to u mnie sytuacja była taka, że mój kot był wręcz przeszczęśliwy, że jestem. Był dzięki temu duzo spokojniejszy i wiedział, że go tam nie porzuciłam tylko o nim pamiętam. Nie spowodowało to absolutnie dodatkowego stresu więc nie wierz tak od razu lekarzom i obsłudze, bo dla nich rzeczywiście jest wygodniej, gdy nikt zwierzaków nie odwiedza.
Mam też niestety wrażenie - z tego co napisałaś - że w Elwecie jednak słabiej zajmują się pacjentami szpitalnymi (jak to lekarz nie miała czasu zająć się Jurusiem??? przecież on tam po to był, żeby się nim zajmować), gorzej też jest pod względem dostępu do informacji. W Multiwecie przy każdym kontakcie telefonicznym uzyskiwałam szczegółowe informacyjnie o samopoczuciu, wynikach, podjętym leczeniu. Nie jest to reklama ale mnie by chyba szlag trafił, jakbym nie mogła uzyskać konkretnych informacji.
Dobrze, że Juruś już w domu
