Tak jak obiecałam , dołączyłam do forum , wzięłam dziś kotkę z Wrocławia o imieniu Kitka ( oryginalnie imie na H ) Kotka miała 2 kg ... jedynym złudzeniem optycznym były włosy - liniejące i matowe jednak stojące i pogrubiające Kitkę , kotka jak po nią przyjechaliśmy lezała na kanapie i to od tyle , ponoć była zaspana . ponoć ... jak się okazało za sprwą temgo wątka po telefonie do Blue podjęłam decyzję - zanim dojedziemy do domu wykonamy badanie na białaczkę . Po długim oczekiwaniu na wynik ( mijała wiecznośc , dosłownie to dla mnie była wiecznośc mimo iż kotka była ze mną dopiero od 3h!) okazało się że białaczka obecna , po 'przeglądzie' kotki okazało się że bardzo zaawansowana , język i podniebienia białe jak kartka , kotka anemiczna , nie wstaje - jedynie wyczołguje się z kuferka , decyzja ? No albo będziemy usypiac albo oddam do domu bez kotów i uprzedzę albo przeszczep szpiku , nie podjelismy decyzji z mężem od razu z obawy przed pochopną decyzją - wykonane z 30 tel bo gabinetach i znajomych wetach ... stan krytyczny kotka już nierówno oddychała , nic nie pozostało - niech ostatnie chwile czuje się dobrze , zastrzyki z witaminami , próba podłączenia kroplówki - nieudana , nie widać żył . w Auto i szybko do Poznania , byle do większego gabinetu , po drodze tel. do hodowli , Pani płacze ja przełykam łzy , podjęta decyzja wspólnie - uśpienie . Trudna decyzja , nie tylko dla mnie ale chwila logicznego myślenia - kot 2,5 roku ( no prawie 3) leje się przez ręce , oczy smutne , oddycha raz lepiej raz gorzej - pojedziemy do jeszcze jednego weta niech oceni . Ocenił - świerzb rozwinięty na ocenę 6+ , włosy lecą , podniebienie białe język też , żył nie widać , kotka zaniedbana - słaba kondycja , po jelitach widać jakieś problemy - jakby częste biegunki , Weterynarz się zlitował powiedział że nie ma sensu dawać jej komuś bo kot w stanie wycieńczenia , ratować ? za późno na cokolwiek , jedyna racjonalne wyjście uśpienie . Popatrzyliśmy na kotkę i faktycznie to było najlepsze co mogliśmy dla niej zrobić , przynajmniej już się nie męczy ...
Życia na pieniądze się nie przelicza ale poprzednia właścicielka nie widziała nic niepokojącego i nic nie robiła , mi kot z minuty na minutę coraz gorzej wyglądał i się czuł , miałam kota parę godzin , nie zastanawiałam się czy pomagać czy nie bo to było oczywiste że starac się o to by lepiej się poczuła , w ciągu jednego dnia straciłam ok.600zł na ratowanie kota przy czym go nie uratowałam a Ona miała ją tyle czasu i 'nic jej nie zaniepokoiło'
Strasznie żal nam Kitki , była bardzo piękną kotką i ponoć miała świetny charakter - mi nie było dane się o tym przekonać .
Szczęście w nieszczęściu że to my ją wzieliśmy , a nie rodzina z innymi kotami lub z dziećmi które przyzwyczają się do kotka , pokochają , a kotek po miesiącu max 2 odejdzie .
Mam nadzieje że zła karma wraca - i dobra też .
Zdjęcie Kitki (od poprzedniej właścicielki i chyba sprzed 2 meisięcy) :
