» Sob cze 02, 2012 18:22
Re: POMOCY ! nie przechodź obojętnie ! Kociara w potrzebie !
Ja się będę w stanie umówić dopiero po 21 czerwca.
Nie chciałabym być odebrana jako krytykantka, ale staram się trzeźwo patrzeć na życie. Łatwo ogłosić, że ktoś ma się źle i potrzebuje pomocy. Łatwo opowiadać o wielkich tragediach. Tylko że czasami wcale pomoc nie leży w zbieraniu pieniędzy, a w tym, żeby nakierować daną osobę tam, gdzie można taką pomoc otrzymać. Napisałam już, że pomoc żywnościową można dostać przy kościele (konkretnie tu na Dębcu), jest jeszcze pomoc społeczna. Czy ta pani kiedykolwiek zwracała się o pomoc, skoro ma niską rentę? Ubieranie się z drugiej ręki nie musi powodować, że nosi się zły rozmiar. Tuż obok mieszkania tej pani jest ciuchland, gdzie można w sobotę kupić rzeczy po 2 zł sztuka. Kiedyś było jeszcze taniej. Ten sklep to przez ostatnie kilka lat główne źródło moich ubrań.
Jeśli chodzi o zalany sklep - dlaczego uważacie, że właściciele tego sklepu, swoją drogą też nie bogaci ludzie (wiem o kim mówię, to nie jest abstrakcyjna ocena), mają ponieść koszty zalania? Skąd oni nagle mają wziąć ileś tysięcy na remont, utylizację zniszczonego towaru i zakup nowego? Nawet jeśli są ubezpieczeni, to ubezpieczyciel zażąda zwrotnie pokrycia kosztów od tego, kto był winny zalania. To, że ktoś ma 60 lat nie powoduje, że przestaje odpowiadać za swoje błędy. Swoją drogą osoba w wieku 60+ lat to jeszcze osoba stosunkowo młoda.
Rozumiem, że osobie o kulach trudniej chodzić, ale przedstawianie tej okolicy, jako wymagającej codziennego chodzenia kilometrami, to trochę przesada. Dla osób skądinąd informacja, że Dębiec wg mapy to trójkąt o bokach ok. 1,5 / 1,5/ 0,5 km. Do tego w okolicy jest las, łąki, ogródki działkowe z olbrzymią ilością gryzoni (oraz dzików, saren, lisów i innej zwierzyny). Wiele kotów na tym terenie może swobodnie polować i znajdować sobie pokarm.
Z onkologami, głównie poznańskimi, ale nie tylko, miałam bliską styczność, ze względu na choroby w rodzinie, przez ostatnie dwa lata. To naprawdę bardzo zaangażowani ludzie. Nie robią tego, czego naprawdę nie są w stanie zrobić. Czy zanim rozpoczęto zbieranie pieniędzy na operację były próby rozmowy z NFZ, by to pokrył? Czy to jest coś eksperymentalnego, że nie robią tego w normalnych warunkach szpitalnych? Czy też problem nie leży w samej operacji, ale w jakiś rzeczach (nie wiem: protezach, materiałach), których NFZ nie opłaca? Poza tym wiarygodne zbieranie takich sum powinno być przeprowadzane przez którąś fundację, a nie na prywatne konto. Czy ta pani (córka) jest pod opieką jakiejś fundacji?
Aparaty słuchowe, tak samo jak okulary, czy kule, są dofinansowywane. Wiem, że czasami to grosze. Ale skoro ktoś nie ma nic, to warto zadbać nawet o te grosze, bo już jest mniej do dozbierania. Czy ta pani starała się o receptę na aparat?
Dębiec ma swój klimat. Jednym z jego elementów jest to, że to dzielnica ludzi starszych, wiekowych (średnia wieku poza Klinem jest raczej powyżej 70). Tu można dużo zrobić, tylko wymaga to umiejętności rozmawiania, odrobiny dyplomacji, zrozumienia innego myślenia tych ludzi. I znowu piszę z własnego doświadczenia. Od kiedy tu mieszkam, robię rewolucję w swoim domu. Efektem jest to, że moje starsze sąsiadki naprawdę mi ufają i przychodzą, jak mają problemy. A nie jedna wiązanka w moim kierunku została puszczona. Do rękoczynów nigdy nie doszło i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Tyle, że ja godzinami rozmawiam z ludźmi, żeby ustalić pewne kompromisy. Jeśli myślę o tym samym miejscu na Jaworowej, które Ty opisujesz, to gdyby mi tam ktoś ciągle wchodził do tego wypielęgnowanego ogródka mimo próśb i rozmów, to też w końcu pewnie bym nerwowo nie wytrzymała. Tyle że u mnie reakcją nie byłyby rękoczyny, ale w tej chwili realnie jest budowany płot zabezpieczający zieleń przed wszystkimi, którzy próbują ją zadeptać.
Dbając o dobro kotów, nie można sobie zrażać ludzi. Ci ludzie też tu mieszkają. Jeśli swoim postępowaniem będziemy ich denerwować, to się tylko źle na kotach odbije. To nie jest tak, że skoro ja robię dobrze dla kotów i poświęcam im swój czas i pieniądze, to cały świat mnie chwalić i pomagać.
I jeszcze jedno pytanie. Na Dębcu dość prężnie działa rada osiedlowa - czy ta pani kiedykolwiek z tą radą rozmawiała? ustalała jakieś możliwości miejsc dokarmiania zwierząt? jeśli tak, to jaka była reakcja rady?
Rozpisałam się strasznie. Próbuję spojrzeć na sytuację na trzeźwo.
Kotom pomożemy podrzucając karmę.
Tej pani więcej można pomóc, jeśli zabierze się ją do lekarza, do pomocy społecznej, zgromadzi z nią wszystkie dokumenty wymagane przez odpowiednie instytucje. Jeśli dostanie jednorazową dostawę ubrań, jedzenia, pieniędzy, to za jakiś czas będzie powtórka.
Proszę też o to, żeby nie podawać jej nazwiska i adresu, telefonu w wątku, bo to jest miejsce publiczne. Chyba, że pani rozumie, co to jest internet i sama wyrazi na to zgodę.