Tosia przeżyła dzisiaj mnóstwo przygód. A to wszystko za sprawą mojego panikarstwa, którym czasem dzielę się z moim wetem

.
Od jakiegoś czasu przyglądałam się brzuszkowi Tosi, który wydawał mi się powiększony i opierał się na tylnich łapkach, kiedy Tosia siadała. Zaniepokoiłam się, zrobiłam zdjęcia, pokazałam wetowi z sugestią, że to może przepuklina po sterylce. Wet spojrzał, stwierdził, że rzeczywiście duży, że może przepuklina i żebym z nią przyjechała.
Biedna Tosia nie jadła cały dzień, ze względu na to, że może trzeba by było ją znieczulić. Następnie przyjechał
Wujek Samo Zło (któremu bardzo dziękuję

), żeby pomóc mi zapakować Tosię do transportera. Oj nie lubi Tosia transportera, nie lubi

Tosia miała jeszcze kilka przygód po drodze, aż wreszcie dojechała do lekarza. Lekarz obejrzał, zbadał, a ja zapytałam czy mam ją zostawić. Na co odpowiedział, że w sumie może zostać, a on może jej zrobić liposukcję...
Okazało się, że rzekoma przepuklina to tzw. fałdka tłuszczowa...