kate.2 pisze:Nasz kot nie żyje, zadzwonił do nas człowiek, dalszy sąsiad który znalazł go w zagajniku przy ulicy i zakopał jego ciało.
Rozmawiałam z nim dziś i powiedział, że kot nie miał żadnych widocznych obrażeń i leżał przy samej jezdni, mam nadzieję, że nie cierpiał...
Razem z sąsiadem płakaliśmy, kiedy pokazał nam miejsce pochówku i kiedy wspominaliśmy naszego kotka, czasami przychodził do tego sąsiada (przez ostatni rok) i łapał u nich wróble na krzaku bzu ale nigdy nie dał się nikomu obcemu pogłaskać.
P.S.
Kot był u nas w domu przez 1,5 roku. Wzięliśmy go kiedy miał 2 miesiące i był tylko w domu przez ok pół roku. Później zaczął wychodzić na balkon, później na dach i pozwoliliśmy mu wychodzić na trawę. Widzieliśmy jak bardzo cieszyło go zwiedzanie okolicy i jaki szczęśliwy wychodził i wracał ze spacerów.
Nigdy nie będę trzymała kota (jeśli kiedyś zdecydujemy się jeszcze na posiadanie) tylko w domu, uważam, że zwierzę tak jak człowiek ma prawo do wychodzenia na zewnątrz, zwłaszcza koty które uwielbiają spacerować, szukać myszy, łapać wróble itd
Nasz kot przynosił nam swoje zdobycze: myszy, nornice, wróble, nietoperze, chciał nap pokazać co udało mu się upolować
Nikomu nigdy nie zamierzam budować "złotej klatki"
Jest nam z mężem strasznie przykro i smutno, córka 3-latka nadal ma nadzieję, że kot wróci. Na pytanie zadane 2 dni temu czy chciała by kiedyś dostać innego kotka powiedziała, że nie ona chce tylko swojego Miałaska (sama go tak nazwała) i żadnego innego!!
Nie rozumiem czemu nie popisaliśmy się inteligencją, nie mam sobie nic do zarzucenia.
Kot wychodził zawsze kiedy chciał, stukał łapką w drzwi i go wypuszczaliśmy, nie widzę w tym nic złego. Kiedy ja chcę wyjść to wychodzę i nikomu tego nie zabraniam.
Też mogę wpaść pod samochód, na pasach i zielonym świetle.
Dziękuje jeszcze raz wszystkim.
Rozumiem, że kotka nauczyliście patrzeć w lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo, zanim go puściliście na dwór? Wytłumaczyliście mu, co to samochód i sygnalizacja?
