Odświeżam ten wątek - i małe opowiadanko, jak z tym Panem Kotkiem było. Bo Pan juz jest w innym wymiarze, w przyszłym tygodniu rocznica... (*)
Do ciachania Kotka dwa podejścia były - w domu. Zaprzyjaźniony wet zgodził się, bo panowie - Pan Właściciel i Pan Wet - lubili sobie pogadac o starych Polanach. Przyszedł raz z osprzętem, ja z pysznym mięsiem, mięsio kot zjadł, ale złapać sie nie dał, a potem się głęboko schował. I tym razem to wszystko. Kawka, małe pogaduszki... i do nast. razu.
A potem zrobiło się gorąco - dosłownie i przenośnie. Miejsca dla Kota były, ale decyzje się rozmywały, zmieniały, czemu trudno się dziwić-- życie starszego pana miało sie wywrócić całkowicie. Wreszcie - przenosimy sie do dps-u z kotem, ale najpierw trzeba go ciachnąć, w narkozie pojedzie kotek do Basi i Michała (młodzi przyjaciele) na przechowanie, potem go przywioza do tego dps-u, ale na podwórko, jak pani dyr, mówiła - mozna, jest gdzie... Fajnie.
I znowu Pan Wet, ale jest też Basia, mamy firanke, mięsko... łapiemy. He he

Około godziny trwała akcja... stare budownictwo, piec, kot skacze jak stado pcheł wszędzie, co się do dopadnie i zastrzyk da, znowu sie wyrwie... Ale sukces, wreszcie uśpiony, ciachnięty, Basia pojechała do ich domu, gdzie już jest jeden ich kotek... Odetchnęłam. Nie na długo.
Michał wieczorem dzwoni, że kot w fatalnym stanie, że zejdzie, ze ich kotek się boi, że przywiezie go z powrotem do Właściciela i najwyżej będzie do niego przychodził karmić, dopóki sie ktoś nie znajdzie.... Trudno tu wszystko opisac, ale prawie się pokłociliśmy... o kota!
Okazało się, że miejsce dla Kotka było tylko chyba w głowie pani dyrektor, bo w realu nie..
Ponieważ nikt się nie znalazł -- przez pół roku się nikt nie znalazł po 130 ogłoszeniach, to przez 2 tyg. ?? -- Michał zabrał kota do domu znowu. Do tygodnia Kotek się oswoił, przyzwyczaił, zaczął jeść jak złoto... Po miesiącu przyszła jedna pani po kotka, ale Michałowie juz kotka nie chcieli oddać, tak im przypasował. Teraz jest wielkie i piękne kocisko, przyjaźnią sie z tym zastanym...
Jak ktos zechce napisac cos śmiesznego o kotach i ludziach, chętnie dostarczę szczegółów...

Póki pamietam...
No i tak to...
A moje 2 kiciusie żyja sobie spokojnie - starsza Belunia i młodsza Karlusia ślepaczkówna. Wszystkie robimy się starsze panie, mamy rózne przypadłości, ale jakoś się wspieramy...
