Dziewczyny, no więc Rudzik do niedzieli ma dach nad głową
Jest w mieszkaniu zaprzyjażnionych sąsiadów (wyjechali na narty, mamy opiekować się mieszkaniem, zgodzili się aby kotek podczas ich nieobecności był u nich).
W Koterii z tego co sie dowiedziałam:
Pani powiedziała, że kotek wcale agresywny nie jest, tak na poczatku myślała bo jak przechodzili obok to syczał, ale stwierdziła, że trudno wsadza rękę do klatki najwyżej ją ugryzie

, zaczęła głaskać a on nic nie zrobił, pokazała nam jak wkłada rekę do transporterka, wygłaskała go. Mówi, że to tak fajny kot, jest przekonana, że w przeciągu tygodnia będzie super, tylko trzeba nad nim popracować. Niestety nie mięli klatki do pożyczenia (wszystkie wypożyczone), powiedziała, żeby puścić go w jakimś pomieszczeniu. Jutro podjedziemy do KOterii po książeczkę z adnotacją, że był odrobaczony. Zainsalowaliśmy go w kuchni. Na razie nie zjadł nic, nie pił i nie załatwił się, po 10 minutach zwiedzania i miałkolenia wskoczył na górne szafki i jak wychodziliśmy tak tam siedział. TŻ odkręcił mu grzejnik żeby miał ciepło. Mam tylko nadzieję, że nie narozrabia. Jeśli jutro nie będzie chciał zejść to chyba go przemelduję do łazienki (mniejsza powierzchnia). Także NIE JEST AGRESYWNY! I MAM CZAS DO NIEDZIELI

Komu, komu Rudzika - z wyprawką będzię
