Minęło 10 dni . . . U Karolka duże zmiany.
Ale od początku. Mimo wielu obaw jak uśpić u weta najdzikszego z dzikich, poszło bardzo sprawnie. Polecam ten pomysł, pewnie nie innowacyjny, ale sama długo nad nim myślałam. Karolka zawiozłam w klatce łapce, gdyż ma największe otwory. W lecznicy odchyliłam jedną klapkę i napchałam tam gałgan z koca. Klatka była oczywiście wciąż przykryta, żeby nie zwiększać stresu. Później otworzyłam klapkę z drugiej strony, na co Karol przesunął się w stronę przeciwną, w kierunku kocyka. Tak więc mogłam włożyć drugi kocyk i przycisnąć Karolka. Mięciutko zaklinował się, wtedy wet zajrzał pod nakrycie, zlokalizował zadek i zapodał przez kratę domięśniowo zastrzyk. Wszystko odbyło się bezstresowo i dla nas i dla kota.
Karolkowi zrobiliśmy morfologię i biochemię, wet wykastrował go i wygolił masę futra na grzbiecie, gdyż utworzyła się tam pozlepiana skołtuniona skorupa, która z całą pewnością sprawiała mu duży ból i swędzenie. Po usunięciu tego pancerza posypała się złuszczona skóra. Zanim Karolek się dobudził przeczyściłam mu uszy, oczy, powycinałam co mniejsze kołtunki, które jeszcze zlokalizowałam, szczególnie na szyi. Wet obejrzał mu dziąsła. Okazuje się, że są w ładnym stanie, nie ma zapalenia, a ślinienie jest efektem braku zębów. Karolek ma tylko te na przodzie i trzy kły. I to wszystko. Dlatego też często pokazuje język.
Badania są niejednoznaczne. Ma podwyższoną glukozę i mocznik. Glukoza może być na skutek łykania jedzenia przez bezzębnego Karolka, które dłużej zalega w układzie pokarmowym. Zrobimy mu jeszcze badanie moczu i za jakiś czas ponowimy badania.
Karolek po wizycie u weta, jeszcze w innym wymiarze. Widać podgolony grzbiet.

Jednak największym zaskoczeniem jest fakt, że Karol zaczął się oswajać. Na początku tylko wkładałam rękę do klatki, później zaczęłam go delikatnie muskać po grzbiecie. Później odważyłam się na drapanie za uchem. Z początku było syczenie i kulenie się w kącie, ale bez prób bicia.
Teraz Karola głaszczę, na co on mruczy i gada ze mną. Boi się jeszcze, nie wykonuję przy nim gwałtownych ruchów. Wyraźnie jednak lubi być głaskany i już nie chowa się w kącie, ale nawet robi krok w moją stronę.
I co tu zrobić z Karolem. I tak na razie go nie wypuszczę, bo mróz, a kot wygolony i wyniki pod znakiem zapytania. Szukać domu? Kto zechce śliniącego się Karolka? To mi zrobił numer z tym oswajaniem się.