Tosza pisze:Qruella pisze:Na razie nie widać żadnych zmian z Rudzielcem, zresztą za szybko byłoby na jakiekolwiek zmiany. Trzymam go dalej w klatce króliczej, tu nauczył się korzystać z kuwety. W trakcie podawania jedzenia burczy; boję się o ręce, on pewnie też. Wiem, że taki stan może trwać bardzo długo i nie ma gwarancji sukcesu. Niestety, ja go nie przygarnę ze względu mojego jednego kota, który jest zbyt bojaźliwy w kontaktach z obcymi. Dlatego pewnie wyląduje spowrotem na podwórku/ulicy/cmentarzu. Jeszcze dajemy sobie czas i szansę. W ostateczności tam będzie jednym z 10 (mniej więcej), w miarę zadbanych kotów; dobrze byłoby, żeby nie zajął kociej rezydencji. W trakcie ostatniego roku z powodu pełnej miski do naszego niewielkiego stadka dołącza na jedzenie 4-5 dzikich kotów, z których niestety jeden, to prawdopodobnie kotka, którą trzeba będzie złapać na leczenie i sterylizacje. Też niektórzy "dobrotliwi" sąsiedzi mają pomysły wywalania za okno resztek spożywczych (tuż przed świętami to są głowy karpi; leżą, dopóki ktoś tego nie sprzątnie) ale koty tego nie wciągają do swoich siedzib, podobnie jak upolowanych szczurów, które kładą na widoku
.
Dziękuję za zainteresowanie problemem.![]()
Z opisu wynika, że pewnie domowy kotem jednak nie zostanie. To nawet nie zalezy od wieku kota-nie mam pojęcia od czego to zalezy. Zdarza się łapać zupełne dzikusy, tak chre, że tylko ze względu na stan zdrowie w koncu udaje się je złapać, które juz po kilku dniach dochodzą do wniosku, że w domu jest fajnie.Ale miałam też trzymiesięczne maluchy, które przez pół roku nie oswoiły się ani trochę i które trzeba było wypuścic na wiosne, bo ludzie męczyli się nimi, a one z ludźmi.
Z mojego (małego) doświadczenia w oswajaniu dzikich kotów wynika, że kot, który ma szanse na oswojenie może warczeć, ale nie nie broni sie pazurzastą łapą. Skoro sie boisz o ręce, to raczej nic z tego nie będzie . Jeszcze zapytam osoby z zaprzyjaźnionej fundacji, czy mialy takie cudowne metamofozy, bo u nich sporo dzików sie przewija.
Kilka miały
