Ruda kotka ma dom tymczasowy - u nas.
Ma też już swoje imię - Leia. Wczoraj przyjechał do nas na stałe Teoś Chewbacca - to i dla rudej księżniczki znalazło się miejsce.
Mała rzeczywiście była bardzo przerażona. Podróż z Łodzi do Krakowa zajęła nam prawie cztery godziny, z czego trzy pierwsze mała przepłakała. Bardzo głośno krzyczała za domkiem. Potem przestała i to było chyba nawet gorsze. Bo ona po prostu zrezygnowała. Dostała u nas ciepły pokoik, dobre jedzonko i zabawki. Ale ona zaszyła się w kąciku zwinęła w kłębuszek i postanowiła tak leżeć... Nic nie jadła, nic nie piła, patrzyła tylko na nas tymi swoimi ślicznymi, smutnymi oczkami...
Przełom nastąpił około godziny temu, za sprawą mojego TŻ-eta, który najpierw opisał to, co zrobiłby jej poprzednim właścicielom, gdyby ich przypadkiem spotkał (czego nie będę cytować), a potem poszedł do małej z miseczką czegoś pysznego. Nie wiem jak on to zrobił, ale w tym momencie mała jest po kolacji, siedzi właśnie na parapecie i się myje

. Ponoć kiedy się ją głaska po główce to mruczy (hmmm... ten facet ma jakiś dar), ale inne części ciała są na razie zakazane.
Mała bardzo źle reaguje na obecność naszych kotów (jak miło pisać w liczbie mnogiej

) pod drzwiami, ale tu też jesteśmy dobrej myśli, bo podobno wychowywała się z innym kotem.
Mała jest śliczna (jutro wkleję zdjęcia). Drobniutka, ruda, z kilkoma białymi prążkami na końcu ogonka i z białą krawatką.
Bardzo "niebanalna" uroda.
Domku dla niej będziemy szukać absolutnie wyjątkowego i najlepszego.
Zasłużyła sobie.