Moderator: Estraven
alysia pisze:Nie wiem, czy zauwazylas, ale w moim pierwszym poscie nie znajdziesz ZADNYCH konkretow, ZADNYCH - nie wymieniam nazw, ani imion. Napisalam, ze znana mi jest mi pewna sprawa i ta stala sie przyczynkiem do moich rozwazan w szerokim tego slowa rozumieniu. W drugim poscie pisze nawet o moich wlasnych zmaganiach z tym tematem. Wydaje mi sie, ze troche nazbyt impulsywnie podchodzisz do tresci postu (czyzbys ja znala osobiscie te sprawei identyfikujesz sie z nia? Na to wyglada.)
Wolalabym, bys wyrazala swoje opinie na temat istoty watku. Przyznalabym Ci racje, gdybym napisala o przypadku personalnie.


VVu pisze:alysia pisze:Nie wiem, czy zauwazylas, ale w moim pierwszym poscie nie znajdziesz ZADNYCH konkretow, ZADNYCH - nie wymieniam nazw, ani imion. Napisalam, ze znana mi jest mi pewna sprawa i ta stala sie przyczynkiem do moich rozwazan w szerokim tego slowa rozumieniu. W drugim poscie pisze nawet o moich wlasnych zmaganiach z tym tematem. Wydaje mi sie, ze troche nazbyt impulsywnie podchodzisz do tresci postu (czyzbys ja znala osobiscie te sprawei identyfikujesz sie z nia? Na to wyglada.)
Wolalabym, bys wyrazala swoje opinie na temat istoty watku. Przyznalabym Ci racje, gdybym napisala o przypadku personalnie.
Nie, napisałem, jak napisałem - nie znając sprawy. Ale opis wydaje mi się dość konkretny i - przede wszystkim dla najbardziej zainteresowanej osoby - rozpoznawalny (a pewnie, z pomocą wyszukiwarki, każdy mógłby go teraz odnaleźć - nie brakuje takich ciekawskich). I w takiej sytuacji, gdybym był na miejscu tamtej osoby, byłoby mi bardzo przykro, gdybym się dowiedział, że rozpatruje się zagadnienia etyczne pod wpływem mojej sprawy, moich decyzji, mojej tragedii.
Ale poza tym nie oceniałem Ciebie – napisałem tylko, że „na Twoim miejscu” edytowałbym tamten post.
alysia pisze:VVu pisze:alysia pisze:Nie wiem, czy zauwazylas, ale w moim pierwszym poscie nie znajdziesz ZADNYCH konkretow, ZADNYCH - nie wymieniam nazw, ani imion. Napisalam, ze znana mi jest mi pewna sprawa i ta stala sie przyczynkiem do moich rozwazan w szerokim tego slowa rozumieniu. W drugim poscie pisze nawet o moich wlasnych zmaganiach z tym tematem. Wydaje mi sie, ze troche nazbyt impulsywnie podchodzisz do tresci postu (czyzbys ja znala osobiscie te sprawei identyfikujesz sie z nia? Na to wyglada.)
Wolalabym, bys wyrazala swoje opinie na temat istoty watku. Przyznalabym Ci racje, gdybym napisala o przypadku personalnie.
Nie, napisałem, jak napisałem - nie znając sprawy. Ale opis wydaje mi się dość konkretny i - przede wszystkim dla najbardziej zainteresowanej osoby - rozpoznawalny (a pewnie, z pomocą wyszukiwarki, każdy mógłby go teraz odnaleźć - nie brakuje takich ciekawskich). I w takiej sytuacji, gdybym był na miejscu tamtej osoby, byłoby mi bardzo przykro, gdybym się dowiedział, że rozpatruje się zagadnienia etyczne pod wpływem mojej sprawy, moich decyzji, mojej tragedii.
Ale poza tym nie oceniałem Ciebie – napisałem tylko, że „na Twoim miejscu” edytowałbym tamten post.
No sprawa , o ktorej pisze jest bardzo anonimowa i moze dotyczyc kazdego miejsca w Polsce. Ja sie nie bawie w detektywow, jesli Ty masz doswiadczenia w takich sprawach - musisz sam wiedziec.
I dla pewnosci sytuacji - przytoczylam ja, tak jak i przypadek mojego kota, by poruszyc problem - moim zdaniem bardzo wazny . Nie po to bynajmniej , by kogos krytykowac - tak jak to sugerujesz. Wiem, ze temat jest malo przyjemny, bo przeciez nie dotyczy malych, uroczych, zdrowych pociesznych koteczkow, tylko trudnych sytacji. A te sytuacje zdarzaja sie czesciej , anizeli myslisz. I nie chodzi o to, by sie obrazac i stroic fochy, tylko konkretnie podejsc do tematu. I to jest celem tego watku. Jesli nie czujesz tego, to wolalabym, bys nie zabieral glosu, bo zabierasz glos nie w sprawie , bardzo stronniczo. Jesli nie czujesz sie na silach, by temat podjac, to prosze, bys nie rozwalal watku Twoimi uwagami. Realizuj sie na innych watkach.


alysia pisze:cieszy mnie, ze masz odpowiednie papiery i kwalifikacje, choc te jeszcze o niczym nie swiadcza. Zycze powodzenia na innych watkach.
Ja tego celu nie dostrzegam. Prawidłowa odpowiedź padła jako pierwsza:alysia pisze:...I nie chodzi o to, by sie obrazac i stroic fochy, tylko konkretnie podejsc do tematu. I to jest celem tego watku...
Agn pisze:Alysia, każda taka sytuacja wymaga wyważonych decyzji. Wyczucia, wiedzy, znajomości kocich zachowań.
I za każdym razem odrębnego podejścia do każdego przypadku - tu nie ma schematów jak należy zawsze i pod każdym względem postąpić.
Niezwykle rzadkie przypadki. Ocena sytuacji wymaga rozważenia wielu czynników, które w każdym przypadku są odmienne.alysia pisze:Jest dokladnie tak jak piszesz. To sa bardzo trudne decyzje. Ja pisze o przypadkach ewidentnych, kiedy nawet weci nie maja watpliwosci: nie rokuja zadnych nadziei.
Pomimo teoretycznego istnienia nadziei, była to decyzja słuszna.Agn pisze:...Nie wzięłam do domu kota, który być może był do uratowania ale jego pielęgnacja wymagałaby ciągłego bezpośredniego kontaktu, a kot był dziki - podjęłam decyzję o eutanazji.
Dlatego cel jego pozostaje niejasny. Nie istnieje uogólnienie. Nie ma prawdy generalnej i właściwego sposobu postępowania na każdą sytuację. Nie ma, bo:alysia pisze:Nie wiem, czy zauwazylas, ale w moim pierwszym poscie nie znajdziesz ZADNYCH konkretow, ZADNYCH - nie wymieniam nazw, ani imion....
ulvhedinn pisze:To jest zawsze bardzo trudna decyzja i zawsze musi być rozpartywana indywidualnie. A pomylić się niestety można, zarówno w jedną jak i w drugą stronę....
Jakby nie patrzeć, na pięć moich psów- dwóm praktycznie nikt nie dawał szans.....
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Hana, kasiek1510, koszka i 63 gości