PcimOlki pisze:Opcje są dwie:
1. Szukać u nich. Rozwiązać problem.
2. Nie oddawać kotów.
Jeśli oni są współpracujący, opcja 1 może się powieść.
jesteśmy jeden krok do przodu-zmienili żwirek na tą gruboziarnista pigwę

Nie policze, ile razy pytałam, czy nic się w domu nie zmieniło. Nic się nie zmieniło
ps.W międzyczasie( znaczy sie od ostatniego wpisu) udało się uratować (przynajmniej na razie..) tygodniowego kociaka. Z jakiegoś magazynu na końcu miasta kocica wyniosła trzy maluchy, tego zostawiła( mam nadzieję, że nie miała powodu zostawienia kociaka i że nic zlego się nie wydarzy). To pracownicy zrobili maluchowi domek z kartonu i poszli do domu. To było wiele godzin temu. Maluch miał siedzieć w tym kartonie do rana i sama nie wiem, jaki mieli kolejny pomysł. Na szczęście któryś sobie przypomniał, że koleżanka koleżanki ma mamę, która itd.. w każdym razie zadzwonili, usłyszeli, że kot może do rana nie przezyć, no to pojechali do firmy i przywieźli mi burego, ślepego krecika

, wrzeszczącego z głodu jak syrena. Maluch w dobrej formie, , juz odstawiony do sąsiadów, kórzy pracują w domu, nakarmiony ( prawie 5 ml

), wysikany, poszedł spać na elektrycznej poduszce