Bardzo dziękuję za miłe słowa i rady

. To może dziwne, ale ja sie Salema zupełnie nie boję - zakraplam mu krople do uczu, oczu, oglądam jego strupki, on jest anielsko cierpliwy

. Spróbuję i z tabletką. Wiecie, z finansami to jest tak, że raz są, a raz ich nie ma. Tak naprawdę, to Inkę i Puszka utrzymuje ja, z niewielką pomoca mamy, a Gilbusię mama. Także kwestia tego, czy Salem zostanie zależy od... siostry. Muszę być pewna, że dołoży sie do utrzymania kocurka. O problemach z pieniędzmi przekonałam się, gdy zachorowała Inka

. Ale nic, bądźmy dobrej mysli. Salem jest kotem tak kochanym i milutkim, że żal byłoby go oddać. Zresztą bałabym się, że mogę go dac komuś, kto nie będzie umiał o niego zadbać... On napewno nie poradzi sobie sam - jest za ufny, całkowicie zależny od człowieka, który jest dla niego... no nie wiem... centrum świata! Zaglądałam na stronę ARKI. Chyba poczekam, tym bardziej, że
[size=9]na Śreniawitów, gdzie miała być sterylizowana Inka zabieg kosztuje 200 zł, a kastracja penie połowę tego. W Hemtowecie 27.03 za 150 zł mogę dziabnąc oba sierściuchy, tym bardziej, ze Salem na pewno będzie już zdrowy. Tylko pewnie trzeba sie spieszyć, bedą tłumy. Tego tez się boję - że lekarze będą ciąć jedno za drugim i zapomną o bezpieczeństwie.... No, tak, stara, głupia, przewrażliwiona baba
