» Pon lut 23, 2004 12:45
Wkroczyłam do weta zlana od stóp do głów przez Kitę (wiozłam ją na kolanach). Dokończyła dzieła na stole u weta, dzięki czemu od razu można było zrobić badanie moczu i okazało się, że ma zapalenie układu moczowego. Ale to może być zupełnie odrębna historia, bo chodziła dziwnie już przedtem, kiedy miała robione poprzednie badania. Dostała antybiotyk w zastrzyku, a dalej mam jej podawać codziennie w tabletkach. Pierwsze pół tabletki zmarnowałam, bo w ogóle nie umiałam wepchnąć jej do pyska, w końcu rozkruszyłam i wymieszałam z pokarmem, którego oczywiście nie tknęła. Następne tabletki już jej jakoś wepchnęłam, ale wyglądam, jakbym żyletką się bawiła.
Niestety w piątek byłam bardzo późno u weta (długo pracuję), chwała mu za to, że w ogóle mnie wpuścił, we wtorek jedziemy do kontroli i zdecydowana jestem zrobić Kicie dalsze badania, uzbrojona we wszystkie wasze porady.