kiedy wychodzimy z domu na ktorko, a wczensiej siedzielismy i duzo sie "po drodze" dzialo (na przyklad pichcilismy obiadek i okazalo sie, ze w calym domu nie ma soli...), to zostawiam kotowatym swiatlo w kuchni - a co za tym idzie w calym mieszkaniu, bo u nas nie ma scina :] Tylko dlatego, ze Omu strasznie teskni, zawsze probuje wyjsc z nami "niezauwazone". Kiedy tylko znajdziemy sie po drugiej stronie zamknietych drzwi - młode włącza straszliwego wyjca...
Wieczorami jednak zdarza sie, ze siedza same, zupelnie po ciemku - skrupułów wyzbylam sie obserwujac, jak Maot w srodku nocy, w zamknietym pokoju o zasloniętym oknie, zabawia sie turlajac czarna futrzaną pileczkę po ciemnoszarej wykładzinie...
