Agulas, mi się po prostu serce kroi na kawałki jak widzę, jak on się męczy... wskakuje na okna, wyje, stoi pod balkonm, wyje

a jak już się nawyje, to kładzie się pod stołem i lezy apatycznie

jak go głaszczę i gadam do niego, zaczyna nadstawiac łepek... ale nie mruczy

Nic nie je, nie załatwił się ani razu choć już kilka razy pokazałam mu kuwetę i oczywiście nakładałam pyszności do jedzenia...
Smutno mi patrzeć jak się męczy.
Wiem, że bezpieczniej dla niego byłoby być w domu i czekać na swój jedyny domek.
Dlatego jestem rozdarta.
Ale wiem, że on jest dopiero drugi dzień u nas, dlatego jeszcze poczekam, zobaczę, wytrzymam dla niego :* Jutro porozmawiam z jego działkową karmicielką. U niej na działce jest ogrzewany domek dla kotów, jest ich może ze 4 wszystkie dzikuski podchodzące tylko do karmicielki. Muniek się z nimi kumplował, u nas jest Fifi, która na niego syczy... on sobie z tego niewiele robi, ale napewno nie wpływa to na niego relaksująco.
ech słodkie biedactwo...