A więc tak.Nie spałam chyba do 4.30
Kotecek się wybudzał i pomiaukiwał słodko taki cieniutkim głosikiem,że na myśl przychodził brak jajek
Był kolejny pawik ok.3 w nocy,ale było też pierwsze qupsko.
Ok.3.30 uniósł się zapaszek,ale póki co z obserwacji moich wynika,że było to w pełni świadome.Kocurek zaczął się kręcić,wiercić,a potem chciał zakopywać w podkład.
Nie ubrudził się przy tym i po "zrobieniu" odsuwała się w drugi kąt transportera ,więc było to kontrolowane.
Od razu mu posprzątałam,by się bidulek nie ufajdał i nie daj Boże nie zainfekował rany.
Wiem,że wszystko się jeszcze może okazać,ale ....to już jest pocieszające.
Póki co koteczek przełożony jest już do klatki i sobie śpi.
Smutniutki jest,ale dojdzie do siebie
Ugotowałam mu serduszka z marchewką i dosłownie odrobinką ryżu,tak by jelitka nie zastrajkowały.
Jak tylko wykaże chęci to będzie śniadanko.
Wiem beciu jak sprawa się ma,powiedziały mi wczoraj dziewczyny o możliwościach i o tym kocurku,który był.
Lecz choć czas pokaże to ja jestem dobrej myśli,dupalek mu się zagoi,wszystko będzie dobrze,bo musi być...
Może to tylko moje marzenia,ale staram się w to wierzyć
Kocio ma boskie oczka i cudownym wyraz pysia,no sama słodycz.Jak tylko będzie w stanie funkcjonalnym cyknę mu fotkę i same zobaczycie jakie buraskowe cudo z niego
Kawaler na schwał
