» Sob sty 08, 2011 10:59
Re: Łódź 2011 - kalendarze - 2 post. Uniknęłam kota :))
Dziś rankiem podjeżdżam do hurtowni pod kocie żarcie, spod samochodu, obok którego parkuje, wychodzi czarny kot z połowa ogonka – i miau!!! Miau!!!!Miau!!!!
Ostrożnie, ale szybko wysiadam, klatka akurat w samochodzie, jakieś mokre w bagażniku, będę łapać. Kot chowa się pod dalej stojące samochody, dalej miauczy. Ostrożnie podchodzę, kucam, wyciągam rękę z tacką – nie ucieka, wyciąga szyję, węszy. Kładę kawałek jedzenia na ziemię, podchodzi, wyyyyciągam ręke, głaszczę delikatnie, nie ucieka, daję kolejny kawałek, ręka biorę za kark, przytulam – nie wyrywa się, futerko czyste, kotek raczej okrągły, pewnie ledwo co wyrzucony. Z kotem na rękach wchodzę do hurtowni, pracownik nie zna kota. Niedobrze. Idę do budki ochroniarzy, mija mnie samochód z właśnie zajeżdżającym szefem hurtowni. Z budki wyskakuje rozszczekany mały psiak, kot spokojnie siedzi mi na rękach. Bardzo niedobrze. Wyrzucony kot, który nie boi się ani obcych ludzi, ani psów… Na szczęście ochroniarze znają zwierzaka – wysterylizowana kotka, miejscowa. Opiekują się nią wszyscy, karmią (czuć po kocie), rezyduje w biurze jednej z firm, nie wiadomo, gdzie sypia.
Odniosłam do tacki z jedzeniem, pogłaskałam, pstryknęłam fotkę – w poniedziałek wkleję.
Mam nazwę i telefon tej firmy, zadzwonię do nich – dopytam, czy kotka ma ciepłą kryjówkę na czas, kiedy biuro jest zamknięte. Może namówię na styropianową budkę.
Wielki kamień spadł mi z serca.
Znalezisko p.Łucji to śliczna i łagodna półroczna burasia, wyrzucona dzień wcześniej, na razie została w lecznicy – będzie odrobaczona i wysterylizowana, i oczywiście szukamy jej domu.
Wiemy, skąd jest – jesienią błąkał się tam mały kociak, zabrała go osiedlowa agresywna „kociara”, która wielokrotnie napadała (słownie) na p.Łucję – morduje koty, sterylizuje, przez nią koty wyginą. Chciałyśmy wtedy zabrać od niej kociaka, nie wpuściła nas, przez domofon uczęstowała bujną wiązanką słowną z pogróżkami. I teraz podrośniętą koteczkę wypuściła, by odbudować wyniszczoną kocią populację. Komentarze zbędne.
Zdjęcia burasi też mam, i też wkrótce wkleję.